Tej notki mogło nie być. Poważnie! I nie tylko dlatego, że po miesiącu ręcznego dłubania na bocznym panelu przodu sukienki odkryłam PLAMĘ odporną na wszystkie odplamiacze. Nie wymyśliłam też żadnej sensownej naszywki, która pozwalałaby ją ukryć, więc plama jak była, tak jest. Widać ją nawet na zdjęciach! No chyba że, tak jak ja, macie lekko przybrudzony monitor... ;]
Tej notki mogło też nie być, bo sąsiedzi postanowili nas otruć. Poważnie! Po siedmiu miesiącach intensywnego remontu są właśnie w trakcie wielokrotnego lakierowania parkietów najgorszej jakości preparatami. Co najlepsze (dla nich, nie dla nas), toksyczne opary zdecydowali się odprowadzić do naszego kanału wentylacyjnego oraz szczelnie zamknąć okna w swoim mieszkaniu (z którego sami oczywiście się wyprowadzili). Jak łatwo się domyśleć, nasze nie nadaje się do normalnego zamieszkania.
Niestety, mimo że sąsiedzi wydają się być osobami inteligentnymi (malarka i profesor chemii), nie wykazują żadnej empatii, przedkładając ochronę swego parkietu przed kurzem nad zdrowie innych mieszkańców budynku. Co ciekawe, kiedy sami potrzebowali pomocy tych mieszkańców, to otrzymali ją natychmiast.
I tak ostatnie dni spędzam głównie na podtruwaniu się oparami lakieru, oklejaniu wszelkich otworów w ścianach workami na śmieci (tylko one cześciowo zatrzymują opary) i załamywaniu się nad stanem wrażliwości naszego społeczeństwa, więc wyprodukowanie tej notki przyszło mi z ogromnym trudem.
***
Dwukolorowa sukienka z Burdy 9/1966, która początkowo wyglądała na projekt ekspresowy, okazała się zadaniem wielotygodniowym. Przede wszystkim potrzebowała kilku próbek (chyba trzech, ale straciłam już rachubę). A wszystko przez rozmiar, całkowicie niezgodny z tabelą. Niby 42 pasuje na 94 centymetry w biuście, więc na mnie powinien być za duży, a miałam problem z wciśnięciem się w pierwszą próbkę. Śmieszne, że moja poprzednia sukienka z tego numeru miała rozmiar 38/40 i leżała znacznie lepiej.
Oryginał na modelce:
[kliknij, aby powiększyć]
Poza ogólną przeróbką wielkościową do modelu wprowadziłam tylko dwie zmiany. Dodałam rozcięcie podkroju szyi, które skutecznie równoważy dość mocno podkreślony przez szwy wiedeńskie biust. Z tą łezką całość jakoś bardziej do mnie przemawia. Zaś pokrytą materiałem klamrę zamieniłam na dwa półkółka w złotym kolorze, które jesienią dostałam od PRYM Fashion wraz z próbnikiem produktów.
Resztę zachowałam oryginalną, łącznie z jednak lekko flagowym doborem kolorów tkaniny! Jak wspominałam w notce planowej, użyłam tu mieszkanki wiskozy i poliestru. Materiał, mimo że jest dość ciężki (290 g/m2) i początkowo mnie przeraził, okazał się dobrym wyborem, bo strukturą i zachowaniem przypomina oryginalną tkaninę. Pozytywnie przeszedł też próbę zmechaceniową*.
Do przedłużającego się szycia swoje trzy grosze dołożyło ręczne wykańczanie. Zamek, podłożenia, niektóre zapasy... I tak jakoś zeszło, ale w końcu jest!
Do przedłużającego się szycia swoje trzy grosze dołożyło ręczne wykańczanie. Zamek, podłożenia, niektóre zapasy... I tak jakoś zeszło, ale w końcu jest!
No to jakiego kraju flaga zainspirowała tę sukienkę? ;]
[kliknij, aby powiększyć]
Przód bez paska:
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
🇵🇱
Sukienka: uszyłam sobie
Sukienka: uszyłam sobie
Wykrój: #6006, Burda 9/1966
Materiał: wiskoza z poliestrem
Półkółka: PRYM Fashion Polska
🇬🇧
1960s style dress: made by me
Pattern: #6006, Burda 9/1966
1960s style dress: made by me
Pattern: #6006, Burda 9/1966
Fabric: viscose and polyester blend
Half circle ring buckle: PRYM Fashion Polska
* Przed każdym szyciem odcinam kawałek materiału, a potem pocieram nim o różne przedmioty (siedziska, torebki, inne materiały itd.). Brzmi dziwnie, ale skutecznie ratuje przed szyciem z kiepskiej jakości produktów, na których zmechacenia pojawiają się już po kilku minutach testów.