Nie ma co ściemniać - tej zimy właściwie niczego na ten sezon nie uszyłam. I to nie tylko dlatego, że mam sporo pracy, ale również z powodu braku tkanin. W sklepach nie udało mi się wypatrzyć niczego, co zwróciłoby moją uwagę. A właściwie raz się udało, ale okazało się nie tym, co widniało w opisie - niektórzy sprzedawcy nie odróżniają tkanin od dzianin!
Oczywiście jesienią zutylizowałam zalegające w szafie wełny, ale tylko po to, żeby przekonać się, że brąz już całkowicie mi nie leży. W weekend więc kamizelka i spódnica oraz płaszcz trafią na aukcje.
Na szczęście przed posuchą na blogu uratowała mnie mama, która wydziergała dla mnie wyjątkowy komplet - toczek i szalik. A wszystko w oparciu o zdjęcia tych dodatków z przełomu lat '50. i '60.
Zestaw ten intensywnie użytkuję od miesiąca (pasuje do każdego płaszcza!), więc nadszedł czas na odpowiednią prezentację. W gratisie dorzucam nowy fryz, którego nabawiłam się wczoraj w ołtaszyńskim salonie Kandara.
[kliknij, aby powiększy]
Fot.: pan Marchewka
Fot.: pan Marchewka
PL
Toczek i szalik: mama wydziergała
Wełniany płaszcz: uszyłam sobie
Broszka: Allegro
Skórzane rękawiczki: T.Kowalski
EN
Knitted hat and scarf: made by my mom
Wool coat: made by me
Brooch: Allegro
Leather gloves: T.Kowalski