Spódnica, którą widzieliście w ostatniej notce, to jeden z najprostszych możliwych fasonów - połówka koła. Na blogu Long Red Thread możecie zobaczyć niezwykle przydatną instrukcję szycia takiej spódnicy na podstawie precyzyjnych wyliczeń.
Ja w przypadku takich spódnic jestem leniem i wszystko kroję na oko. Nie zależy mi na dokładnym dopasowaniu talii. A to dlatego, że nadmiar materiału wdaję w pasek na biodrach, na przodzie zaś marszczę (drobne marszczenie jest widoczne na pierwszym zdjęciu). Dzięki takiemu prostemu zabiegowi spódnica znacznie lepiej układa się na mojej sylwetce. Zostaje odbita już na samej górze i dzięki temu nie przylega do ciała nawet bez halki. Długości też dokładnie nie ustalam - zwykle ciacham w okolicach 65-70 cm. Dolny brzeg i tak trzeba będzie wymodelować! Spory zapas ułatwia również dopasowanie ewentualnego wzoru.
Skrojoną tkaninę, w tym przypadku piegateksową wełnę, prasuję z dużą ilością pary i wieszam na kilka godzin na manekinie lub wieszaku, aby cięte po skosie włókna uległy naciągnięciu. Tak postępuję z każdą tkaniną, nawet tą nierozciągliwą! Dopiero po tym czasie biorę się za szycie.
Po wszyciu zamka, zszyciu tylnego szwu, wszyciu paska i doszyciu zatrzasku oraz guzika spódnicę ponownie wieszam na manekinie. Następnie ustalam długość spódnicy oraz pozbywam się ogonów, czyli naciągniętych części materiału. W tym celu używam specjalnego kredowego markera (urządzenie przymocowane do manekina i wydmuchujące proszek kredowy) lub zwykłej taśmy krawieckiej (odmierzam kawałek po kawałku od talii w dół). Zapasu na podłożenie nie zostawiam za wiele, zwykle 2 cm, gdyż spódnice na bazie koła tego nie wymagają i najlepiej wyglądają podłożone metodą baby hem. Tak samo podkładałam spódnicę z jedwabnej krepy.
Warto pamiętać, aby podłożenia nie przyszywać zbyt mocno. Najlepiej zrobić to ręcznie! Spódnice cięte ze skosu mogą po kilku tygodnia noszenia ponownie się naciągnąć i konieczna będzie korekta dolnego brzegu.
Ja w przypadku takich spódnic jestem leniem i wszystko kroję na oko. Nie zależy mi na dokładnym dopasowaniu talii. A to dlatego, że nadmiar materiału wdaję w pasek na biodrach, na przodzie zaś marszczę (drobne marszczenie jest widoczne na pierwszym zdjęciu). Dzięki takiemu prostemu zabiegowi spódnica znacznie lepiej układa się na mojej sylwetce. Zostaje odbita już na samej górze i dzięki temu nie przylega do ciała nawet bez halki. Długości też dokładnie nie ustalam - zwykle ciacham w okolicach 65-70 cm. Dolny brzeg i tak trzeba będzie wymodelować! Spory zapas ułatwia również dopasowanie ewentualnego wzoru.
Skrojoną tkaninę, w tym przypadku piegateksową wełnę, prasuję z dużą ilością pary i wieszam na kilka godzin na manekinie lub wieszaku, aby cięte po skosie włókna uległy naciągnięciu. Tak postępuję z każdą tkaniną, nawet tą nierozciągliwą! Dopiero po tym czasie biorę się za szycie.
Po wszyciu zamka, zszyciu tylnego szwu, wszyciu paska i doszyciu zatrzasku oraz guzika spódnicę ponownie wieszam na manekinie. Następnie ustalam długość spódnicy oraz pozbywam się ogonów, czyli naciągniętych części materiału. W tym celu używam specjalnego kredowego markera (urządzenie przymocowane do manekina i wydmuchujące proszek kredowy) lub zwykłej taśmy krawieckiej (odmierzam kawałek po kawałku od talii w dół). Zapasu na podłożenie nie zostawiam za wiele, zwykle 2 cm, gdyż spódnice na bazie koła tego nie wymagają i najlepiej wyglądają podłożone metodą baby hem. Tak samo podkładałam spódnicę z jedwabnej krepy.
Warto pamiętać, aby podłożenia nie przyszywać zbyt mocno. Najlepiej zrobić to ręcznie! Spódnice cięte ze skosu mogą po kilku tygodnia noszenia ponownie się naciągnąć i konieczna będzie korekta dolnego brzegu.
[kliknij, aby powiększyć]
Po sobotnich zdjęciach wymieniłam guzik na większy. To tylko atrapa - nie ma dziurki w pasku, pod spodem znajduje się duży zatrzask - ale jednak płaski guzki z masy perłowej znacznie lepiej tu pasuje.
Na ostatnim zdjęciu zobaczycie wnętrze kardiganu od polskiej firmy Lanti. On również wystąpił w ostatniej notce.
Lewa strona jak lewa strona, ale ta jest wyjątkowa, bo odszycia pięknie obszyto srebrną lamówką (użyto jej również przy dowiązywanym kołnierzyku). Dawno nie widziałam, żeby jakakolwiek firma produkująca odzież tak porządnie wykańczała wnętrza swetrów!
Lewa strona jak lewa strona, ale ta jest wyjątkowa, bo odszycia pięknie obszyto srebrną lamówką (użyto jej również przy dowiązywanym kołnierzyku). Dawno nie widziałam, żeby jakakolwiek firma produkująca odzież tak porządnie wykańczała wnętrza swetrów!
[kliknij, aby powiększyć]