Uwielbiam testować nowe maszyny! Fascynują mnie wszystkie nowości i możliwość ich wypróbowania jest dla mnie wielką atrakcją. Kiedy poproszono mnie o wypróbowanie najbardziej wypasionej maszyny domowej japońskiej marki Juki - nie mogłam odmówić.
Juki HZL-F600 dotarła do mnie 12 marca, a więc czasu na jej pełne przetestowanie nie było za wiele (9 kwietnia odjeżdża). Jest to egzemplarz używany podczas warsztatów krawieckich - a więc nie fabrycznie nowy, co akurat mnie ucieszyło, bo miałam sposobność przekonać się, że maszyna wiele zniesie.
Mnogość funkcji sprawiła, że postanowiłam się skupić na tych, które najbardziej przydają się w trakcie szycia i wykańczania odzieży.
Nim przejdę do ich opisania, spójrzcie, czym chwali się producent:
- 255 ściegami do wyboru i 4 rodzajami czcionek;
- panelem sterującym, który umożliwia łatwy i szybki wybór ściegu;
- chwytaczem rotacyjnym;
- niezależnym nawijaczem szpulek (szycie i nawijanie w tym samym momencie);
- nawlekaczem igły;
- automatycznym obcinaniem nici za pomocą przycisku lub pedału;
- automatyczną lub ręczną kontrolą naprężenia nici;
- precyzyjnym szyciem dziurek;
- mocnym transportem materiału;
- łączeniem i zapamiętywaniem wzorów;
- perfekcyjnym pozycjonowaniem igły;
- podwójnym oświetleniem LED;
- płynną regulacją prędkości za pomocą suwaka i pedału;
- regulacją docisku stopki;
- podnośnikiem kolanowym stopki;
- stolikiem powiększającym pole szycia.
We wnętrzu prawiedwudziestokilogramowego pudła, które do mnie dostarczono znajdowała się maszyna w osłonie (razem ważą 12 kg, solidny plastik!) i stolik przedłużający pole szycia, którego niestety nie zdążyłam przetestować i cały miesiąc przeleżał w pudle.
Po wydobyciu maszyny moją uwagę zwróciła kieszeń na akcesoria, w którą wyposażono osłonę. Rozwiązanie to umożliwia przechowywanie najpotrzebniejszych rzeczy tuż przy maszynie. Moje dłonie od razu powędrowały w kierunku znajdującej się tam instrukcji. I tu spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Instrukcja jest chaotyczna, źle przetłumaczona na angielski, a do tego na każdej stronie przeplatają się ze sobą cztery języki, co skutecznie utrudnia odnalezienie właściwej informacji.
Na szczęście, jak się potem okazało, obsługa maszyny jest tak intuicyjna, że żadne instrukcje nie są tu wymagane. Wszystko mamy pięknie namalowane na samej obudowie.
Tego samego dnia zabrałam się za szycie (nie było czasu do stracenia).
Na pierwszy ogień poszła bawełniana gabardyna (efekty szycia mogliście zobaczyć w
tej notce), z którą maszyna poradziła sobie bez problemów.
Szycie było szybkie (900 wkłuć/min.) i bardzo ciche. To
najcichsza maszyna, na jakiej do tej pory zdarzyło mi się pracować! Podczas szycia słychać jedynie lekki szum - żadnego dudnienia czy trzaskania.
A jeśli już mowa o wydawanych przez Juki dźwiękach, to trzeba zwrócić uwagę na pisk wydobywające się z okolic lampki LED. Osoby, które słyszą bardzo wysokie dzięki mogą się poczuć tym nieco zmęczone. Niby po 26 roku życia nie słyszymy tak wysokich dźwięków, ale ja należę do wyjątków (pan Marchewka nic nie słyszał).
Prędkością maszyny, podobnie jak w innych urządzeniach tego typu, sterujemy za pomocą suwaka i pedału, w którym zamontowano również automatyczny obcinacz (wystarczy nacisnąć pedał piętą)! Niestety, szycie wsteczne jest wolne i nie mamy na nie żadnego wpływu.
Wróćmy jednak do zalet.
Maszynę wyposażono w niezależny automatyczny nawijacz szpulki, który pozwala nam na nieprzerwane szycie nawet w trakcie jej nawijania. Z tym rozwiązaniem do tej pory się nie spotkałam i jestem nim zachwycona. Nić nawijana jest ekspresowo i z dużą precyzją, a tuż obok znajduje się obcinacz, który ułatwia szybkie zdjęcie szpulki i umieszczenie jej w chwytaczu.
Jego działanie zobaczycie na znajdującym się na dole notki filmie.
Pod klapką, skrywającą nici i nawijacz, znajdziemy również tabelę ze wszystkimi ściegami, wzorami (255 rodzajów) i czcionkami. Możliwości przyprawiają o zawrót głowy. Mamy tu nie tylko ściegi podstawowe (w tym ten do dzianin), owerlokowe, cerujące i zabezpieczające, ale i 15 rodzajów dziurek, ściegi ozdobne i programowalne ikonki, które można swobodnie łączyć z każdym krojem czcionek (oczywiście tradycyjnie brakuje polskich liter). Komputer zezwala nam na zaprogramowanie na raz do 70 znaków.
Całkiem sporo!
Wyboru ściegu dokonujemy na świetnie oznaczonej klawiaturze, a długością i szerokością płynnie sterujemy pokrętłami. Znacznie to szybsze niż klikanie przycisku.
Maksymalna długość ściegu to 5 mm, a szerokość - 7 mm.
Skoro wspomniałam już o ściegach, to dogłębnie przetestowałam ten do dzianin (3).
Uszyłam nim rozciągliwą podszewkę do żakietu i sukienkę z dżerseju punto (jeszcze na blogu się nie pojawiła). Juki
bez zarzutu radzi sobie z wszelkimi dzianinami - prawidłowo je transportuje i nie wciąga tam, gdzie nie trzeba. Równie dobrze wykonuje na nich ściegi obrzucające i spokojnie może zastąpić owerloka, choć w trakcie obrzucania (ścieg nr 7) zdarza jej się zrywać nici. Niestety, nie udało mi się dojść przyczyny.
Tuż pod klawiaturą znajduje się otwór, który służy do mocowania podnośnika kolanowego stopki, czyli sporej wajchy umożliwiającej nam podnoszenie stopki za pomocą kolana, ale i łokcia czy wolnej dłoni (przy dużej ilości materiału za stopką nie zawsze mamy dostęp do klasycznego podnośnika).
Dodatek to przedziwny, ale wielce przydatny i zapewne niejedna miłośniczka paczłorkowania się nim zachwyci.
Tuż przy stopce tradycyjnie znajdziemy nawlekacz igły i równie tradycyjnie jest on wykonany z cieniutkiego i giętkiego plastiku, którego strach dotykać.
Jak już wcześniej zaznaczyłam, mamy tu do czynienia z chwytaczem rotacyjnym. Zakryty jest on przeźroczystą plastikową klapką, którą otwieramy białym suwakiem. Klapka dokładnie przylega do metalowej płytki i nie przyczynia się do zaciągnięć materiału w trakcie szycia.
A co to metalowej płytki, to zastanawia mnie obecność dwóch sporych otworów. Do czego służą? Instrukcja o nich nie wspomina, natomiast całkiem skutecznie pochłaniają szpilki, czy odkręcone igły - dlatego na czas testów musiałam zakleić je taśmą.
Zdejmowane ramię zawiera dwupoziomowy pojemnik na najpotrzebniejsze akcesoria, w tym na wprost gigantyczną (16 cm) i wypasioną stopę (to ta z czarnym kabelkiem) do robienia dziurek. Niestety, z braku czasu nie udało mi się jej przetestować.
Prócz stopki do dziurek znajdziemy tu 10 innych stopek, w tym kroczącą, do zamków, do obrzucania... pełen wybór!
Na poniższym zdjęciu zobaczycie testy ściegów, wzorów i czcionek. Czcionki wypadły najlepiej (równe i dobrze zabezpieczone) w porównaniu z poprzednimi maszynami z komputerem, które miałam na stanie.
Juki HZL-F600 to naprawdę świetna maszyna wyposażona w niesamowitą wprost ilość funkcji, które spodobają się przede wszystkim osobom szyjącym patchworki oraz wszelkiego rodzaju ozdoby. I zasłużyłaby na szóstkę, gdyby nie wada, której nie ustrzegł się producent. Jak wszystkie maszyny z komputerem i ta ma spory problem ze stębnowaniem kilku (6-8) warstw materiału - igła nie ma siły przebić materiału, nie łapie ściegu, ślizga się, a nawet łamie. Nie pomaga tu żadna regulacja.
Na szczęście stębnowania tylu warstw nie uprawia się na co dzień, więc Juki dostaje ode mnie solidną piątkę!
A teraz rzućcie okiem na filmik z testów:
solidne wykonanie, intuicyjna obsługa, kieszeń na akcesoria w obudowie, szybka i bardzo cicha praca, automatyczny obcinacz nici w pedale, niezależny nawijacz szpulki, 255 wzorów i 4 rodzaje czcionek, bezproblemowe szycie dzianin, kolanowy podnośnik stopki, dwupoziomowy pojemik, akcesoria (w tym stopka krocząca i profesjonalna stopka do dziurek).
WADY:
tragicznie przetłumaczona i skonstruowana instrukcja, wolne szycie wstecz, nawlekacz z miękkiego plastiku, duży problem ze stębnowanie kilku warstw materiału.