No dobra, dawno mnie nie było. W trakcie mojej nieobecności kilka osób zainteresowało się mym krawieckim losem, dlatego winna Wam jestem wyjaśnienia. Na tę jakże tragiczną sytuację (od października wykończyłam tylko jedną rzecz, którą zobaczycie poniżej) złożyło się kilka całkiem błahych spraw.
- W mojej szafie urosła góra ubrań zimowych, uszytych przez ostatnie 6 lat. Część z nich odłożyłam na kupkę sprzedażową, a reszta całkowicie mi wystarcza. Ostatnio i tak śmigam wyłącznie w takim zestawie. Dwie pary cygaretek, kilka kaszmirowych swetrów i płaszcz typu swing to coś, co ostatnio całkowicie mnie zadowala.
- Od września walczę z Pocztą Polską, która postanowiła nie dostarczać przesyłek na czas (mają tylko miesiąc opóźnienia). Albo w ogóle! A że zakupów krawieckich dokonuję głównie w sieci, łatwo można się domyśleć, że skutecznie przyblokowało to moją rękodzielniczą działalność.
- Po zamianie biustonosza na rakietowy wszystkie wykroje wymagają solidnych modyfikacji w okolicach biustu i pleców oraz wykonania kilku próbek. Przez ostatnie trzy miesiące zużyłam kilkanaście metrów niepotrzebnych materiałów, aby przetestować interesujące mnie modele. Ostatecznie nic mi się nie spodobało...
- … bo mało rzeczy mi się ostatnio podoba. Odrzucam wszystkie materiały kiepskiej jakości czy z widocznymi skazami lub te, które nie odpowiadają mi kolorystycznie. W kąt poszły wykroje, na podstawie których nie powstanie odzież ładna, praktyczna i przydatna.
Widoczna na zdjęciach spódnica to dwa prostokąty (120 cm x 70 cm i 90 cm x 70 cm) jedwabno-acetatowej tafty, ułożone w sześć kontrafałd. Całość osadzona na halko-podszewce, która ma nadać spódnicy nieco objętości i zapinana na wszyty ręcznie zamek oraz zatrzask. Banał! Ale banał, który zasłużył na swoją historię.
Ponad dwa tygodnie temu triumfalnie obwieściłam zakończenie szycia opisywanej spódnicy. Wszystko leżało pięknie i poszło do szybkiego prania w celu usunięcia oznaczeń z kredy krawieckiej oraz mazaka. I tu, jak się zapewne domyślacie, sprawy się nieco pokomplikowały, gdyż kreda i mazak odmówiły spłynięcia, pozostając w formie czarnych plam, które urodą swą przypominały rozlany tusz lub czarny marker, którym ktoś dla zabawy pobazgrał całą górę i boki spódnicy. Co mi pozostało! Wyprułam pasek, zamek, podszewkę, rozprułam boki i obcięłam zabarwione partie spódnicy. Tu szycie zaczęło się od nowa i potrwało dwa tygodnie... na szczęście halka pozostała nietknięta. W trakcie odtwarzania spódnicy postanowiłam zamienić pasek w talii na jednolicie czarny, aby nie tworzyć kraciastego chaosu.
I w końcu jest! Przejdźmy więc do zdjęć gotowej, chyba ostatecznie, spódnicy.
I w końcu jest! Przejdźmy więc do zdjęć gotowej, chyba ostatecznie, spódnicy.
A tak oto prezentuje się przód (prostokąt 120 cm x 70 cm) spódnicy:
[kliknij, aby powiększyć]
A tak tył (prostokąt 90 cm x 70 cm):
[kliknij, aby powiększyć]
A tu mamy halko-podszewkę:
[kliknij, aby powiększyć]
Oraz ręcznie wszyty klasyczny zamek:
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
PL
Spódnica z sześcioma kontrafałdami i halkopodobną podszewką: uszyłam sobie
Materiał: tafta jedwabno-acetatowa
EN
Skirt with six box pleats and petticoat-like lining: made by me
Fabric: silk and acetate taffeta