odzież - biżuteria - książki - wykroje - sprzęty

19 grudnia 2014

Good Wool Hunting

28 raz(y) skomentowano
Mimo że obecnie wełna nie jest bardzo popularnym surowcem w przemyśle odzieżowym (wykorzystywana jest przede wszystkim w odzieży wierzchniej), w połowie ubiegłego wieku tkaniny i dzianiny wełniane stanowiły podstawę codziennej garderoby. Wełniane były nie tylko płaszcze, swetry i kapelusze, ale i żakiety, spódnice, spodnie, sukienki, a nawet bluzki, bielizna i stroje kąpielowe. A było to możliwe dzięki starannemu procesowi produkcji takich materiałów, który sprawiał, że gotowy produkt nie gryzł (ciekawy wpis na temat gryzienia znajdziecie tu).

Wełnę ceniono przede wszystkim za:
  • odporność na zagniecenia (dobra wełna po zgnieceniu samoczynnie się prostuje),
  • trwałe utrzymywanie formy (zaprasowane zakładki lub kanty nie zanikają nawet po praniu chemicznym),
  • właściwości termoizolacyjne i nieprzepuszczanie wilgoci (kostiumy kąpielowe z wełny w dotyku były zawsze suche),
  • odporność na tarcie,
  • mniejszą od innych naturalnych materiałów łatwopalność,
  • odporność na zabrudzenia (cząsteczki brudu nie przywierają łatwo do powierzchni wełny),
  • luksusowy wygląd oraz miękkość i sprężystość.
Współcześnie w przemyśle odzieżowym rzadko stosuje się materiały czysto wełniane. Decyduje o tym przede wszystkim cena tego naturalnego surowca. Chcąc zaoszczędzić, wiele popularnych marek wykorzystuje tkaniny i dzianiny zawierające dodatek sztuczny. Zwykle jest to poliester lub poliamid. Warto pamiętać, że dodatek takich włókien nie powinien przekraczać 5% (choć często wmawia się klientom, że 15-20% nadal jest OK). Wyższy sprawia, że materiał traci szlachetność, łatwiej się zużywa i ulega odkształceniom, a przede wszystkim gorzej chroni przed zimnem i wilgocią.

Ja sama z materiałów wełnianych szyłabym na okrągło, chociaż gotowa odzież wymaga specjalnego traktowania - szczotkowania i prania chemicznego (tylko tkaniny, dzianiny można prać tradycyjnie). I właśnie mój kolejny wełniany produkt zobaczycie na zdjęciach. 

Komplet uszyłam z niezwykle miłej i niegryzącej tkaniny wełnianej, kupionej na Allegro. Jako że była to resztka materiału w dwóch niewielkich kuponach (70 cm x 140 cm i 45 cm x 140 cm), długo myślałam nad jego wykorzystaniem. Po prawie dwóch latach dumania podjęłam decyzję. Padło na zestaw, którego w mojej szafie jeszcze nie było - kamizelkę i spódnicę. Popularność tego typu kostiumów zaczęła się jeszcze w latach czterdziestych i trwała nieprzerwanie do lat dziewięćdziesiątych, kiedy to ostatecznie uznano takie komplety za obciachowe ;].

Ja wybrałam lata sześćdziesiąte! Z braku tkaniny spódniczka przybrała nieco skromniejsza formę. Nie poskąpiłam jej za to zaszewek - jest ich osiem. Obie części kompletu wyposażyłam w satynową podszewkę i guziki, idealnie wpisujące się w styl tamtych lat.

blog, marchewkowa, szycie, krawiectwo, sewing, burda, pattern, wykroje, kamizelka, spódnica, lata '60., 60s set, vest, skirt, retro, #126, Burda 10/2011, #108, Burda 12/2012, Mad Men style, marchewkowa pracownia, tu się szyje, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
blog, marchewkowa, szycie, krawiectwo, sewing, burda, pattern, wykroje, kamizelka, spódnica, lata '60., 60s set, vest, skirt, retro, #126, Burda 10/2011, #108, Burda 12/2012, marchewkowa pracownia, tu się szyje, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
blog, marchewkowa, szycie, krawiectwo, sewing, burda, pattern, wykroje, kamizelka, spódnica, lata '60., 60s set, vest, skirt, retro, #126, Burda 10/2011, #108, Burda 12/2012, marchewkowa pracownia, tu się szyje, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
blog, marchewkowa, szycie, krawiectwo, sewing, burda, pattern, wykroje, kamizelka, spódnica, lata '60., 60s set, vest, skirt, retro, #126, Burda 10/2011, #108, Burda 12/2012, marchewkowa pracownia, tu się szyje, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
blog, marchewkowa, szycie, krawiectwo, sewing, burda, pattern, wykroje, kamizelka, spódnica, lata '60., 60s set, vest, skirt, retro, #126, Burda 10/2011, #108, Burda 12/2012, marchewkowa pracownia, tu się szyje
blog, marchewkowa, szycie, krawiectwo, sewing, burda, pattern, wykroje, kamizelka, spódnica, lata '60., 60s set, vest, skirt, retro, #126, Burda 10/2011, #108, Burda 12/2012, marchewkowa pracownia, tu się szyje
[kliknij, aby powiększyć] 

PL
Kamizelka: uszyłam sobie, przerobiony wykrój #126 z Burdy 10/2011
Spódnica: uszyłam sobie, przerobiony wykrój #108 z Burdy 12/2012
Tkanina wełniana w groszki: Allegro (40 zł)
Guziki: Modne Guziki (4 zł)

EN
Vest: made by me ( #126, Burda 10/2011)
Skirt: made by me (#108, Burda 12/2012)
Wool: Allegro
Buttons: Modne Guziki


16 grudnia 2014

Okropny - wielki i śliski*

5 raz(y) skomentowano
... czyli pan Marchewka recenzuje iPhone’a 6 Plus.

Pierwsze spojrzenie: czemu to takie duże?
Niby wiedziałem, czego się spodziewać. Niby oglądałem sobie makiety iPhone’a 6 Plus w sieci. Niby macałem należącego do koleżanki z pracy Samsunga Note, który ma podobne wymiary.

A jednak...
A jednak pierwszym wrażeniem po wyjęciu iPhone’a 6 Plus z pudełka** był szok. Jakie to wielkie! Jak to trzymać? W porównaniu z moim poczciwym iPhonem 5 to istny gigant:

iPhone 6 rewiev
[kliknij, aby powiększyć] 

Z czasem zacząłem się przyzwyczajać do wielkości i - jak się spodziewałem przed zakupem - doceniać fakt, że w końcu mam ekran, którego całkiem nie zasłaniam swoimi grubaśnymi palcami. Jednak problemy z trzymaniem tego telefoniska jak na razie pozostały...

iPhone 6 rewiev
[kliknij, aby powiększyć] 


Jeszcze trochę marudzenia
Szóstą (a tak naprawdę dziesiątą***) odsłonę iPhone’a kupiłem raczej z konieczności (poprzedni się już ciut zestarzał, a ma jeszcze posłużyć Marchewkowej - ona lubi vintage ;]) niż z wewnętrznej potrzeby. Na pierwszy rzut oka iPhone 6 (czy też 6 Plus) nie ma nic takiego, co sprawiałoby, że natychmiast chce się sięgnąć do portfela - żadnej przełomowej technologii, żadnej obowiązkowej opcji. Jasne, procesor jest szybszy, bateria pojemniejsza, ekran... sami wiecie, ale brak tego czegoś, co wyróżniałoby nowy model na tle poprzedników.

Co gorsza, iPhone 6 (nie ma tu różnicy między plusowym a bezplusowym) był dla mnie z początku przykrym szokiem estetycznym. Przyzwyczaiłem się do szkła, andodyzowanego metalu i ostrych krawędzi, a tu dostaję jakieś obłości i lśniące aluminium...

iPhone 6 rewiev
[kliknij, aby powiększyć] 


Na szczęście wady te po kilku dniach używania okazały się powierzchowne. Fakt, nie ma przełomu, ale drobne udogodnienie składają się w całość, która na co dzień naprawdę robi różnicę. Fakt, estetyka się zmieniła, ale to wciąż Apple****.

Wreszcie o zaletach
No dobrze, większość wad nowego sztandarowego produktu Apple to albo kwestia  nadmiernie wysokich oczekiwań, albo nieoswojenia się z nowym produktem. Ale czy nowy iPhone ma jakieś widoczne zalety? No pewnie, że tak.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest oczywiście ekran. Tak, wiem, że marudziłem, że jest za duży... wymiary są jednak - paradoksalnie - także ogromną (he, he) zaletą. Nagle okazuje się, że iPhone sprawdza się w zastosowaniach, do których do tej pory potrzebny był iPad - można czytać komiksy, książki, a nawet gazety, grać w gry, nie wypatrując sobie oczu, komfortowo przeglądać RSS-y czy korzystać z pakietu aplikacji biurowych. Wspominałem już, że wreszcie nie zasłaniam sobie ekranu paluchami? No właśnie - iPhone 6 Plus to ideał dla grubopalczastych (czyli np. orangutan by się ucieszył).

Ogromne wrażenie robi aparat. Był to jeden z powodów, dla których wybrałem wersję Plus - tylko ona oferowała optyczną stabilizację obrazu. Ostatnie wakacje nauczyły mnie, że warto prócz dobrego aparatu mieć ze sobą iPhone’a z dobrym aparatem - radzi on sobie w sytuacjach, które zwykły aparat przerastają (płynne składanie na bieżąco panoram, lepszy focus, szybsze dostosowywanie się do warunków oświetleniowych). Już iPhone 5 dawał radę, “szóstka” po prostu zachwyca. Jakość zdjęć w większośći wypadków nie odbiega od tego, co oferuje wielbiony (także przeze mnie) Fujifilm X100S, opcje oferowane przez oprogramowanie (panoramy, focus, kręcenie filmów w zwolnionym i przyśpieszonym tempie) zostawiają ten genialny kompakt daleko w tyle. Gdyby iPhone’a 6 Plus kupować tylko ze względu na aparat - też byłoby warto! Mogę nawet przymknąć oko na ten nieszczęsny wystający obiektyw...

Funkcje, które zostały “tylko” ulepszone w stosunku do poprzednich wersji też były dla mnie często nowością w końcu nie miałem iPhone’a 5s, a więc po raz pierwszy zetknąłem się z czujnikiem linii papilarnych czy korpocesorem ruchu. Jakie wrażenia?

Czytnik linii papilarnych powala na kolana. Wymogi korporacyjnego bezpieczeństwa sprawiają, że muszę zabezpieczać telefon skomplikowanym hasłem. Teraz do jego odblokowania nie muszę już wklepywać szeregu literek - wystarczy, że dotknę czujnika. Jest to absolutnie zachwycające i oszczędza mnóstwo czasu i nerwów.

Koprocesor ruchu działa... i na razie tyle mogę o nim powiedzieć. Trudno porównać np. zliczanie kroków, bo wcześniej korzystałem z Moves (zrezygnowałem po tym, jak przejął go Facebook), a teraz z Human. Wiem tylko, że działa i zlicza.

Barometr to już zupełna nowość. Ponieważ mam fioła na punkcie pogody (fakt, że jako meteopata źle znoszę zmiany ciśnienia jeszcze to zafiksowanie wzmaga), niezwykle cieszy mnie możliwość śledzenia zmian ciśnienia. Dla osób normalnych będzie to pewnie niewiele znaczący dodatek.

Marchewkową zaś urzekła iPhone’owa wersja GarageBand - “szóstka” jest na tyle duża, że na instrumentach można swobodnie grać i na tyle mała, że nawet perkusja mieści się w dłoni.

Koniec końców, pokochałem nawet przynajmniej jeden aspekt nowego wyglądu - zakrzywiony ekran. Lekko wygięte szklane krawędzie sprawiają, że ekran wydaje się większy i nic nie odwraca od niego uwagi. Mała rzecz, a cieszy i świadczy o przywiązaniu Apple do szczegółów.

iPhone 6 rewiev
iPhone 6 rewiev
[kliknij, aby powiększyć] 

I tylko nadal mam wątpliwości, czy mój nowy nabytek nie wyślizgnie mi się kiedyś podstępnie z dłoni. Pocieszam się, że każdy poprzedni z moich iPhone’ów zniósł bez szwanku wiele upadków, a ostatni prawie się utopił i też to przeżył, by służyć nowej właścicielce.

Gdzie te aplikacje?
Zalety może byłyby bardziej widoczne, gdyby nie zaspali producenci aplikacji. Mało jest jeszcze zarówno tych, które czerpią z zalet iOS 8, jak i tych, które korzystają z nowych komponentów, jak barometr czy koprocesor ruchu - ale zwłaszcza tych, które w pełni wykorzystują ogromny ekran. Pierwszego dnia korzystania z “szóstki” okazało się na przykład, że mój ukochany czytnik RSS, Reeder, nie ma wersji dostosowanej do ekranu iPhone 6 Plus, co skutkuje wyświetlaniem tesktu w niepotrzebnie monstrualnym powiększeniu. Musiałem się przesiąść na szybciej zaktualizowane Unread. Na krótko jednak - w parę dni później pojawiła się aktualizacja Reedera.   

Unread:
Unread-1Unread-2Unread-3
 [kliknij, aby powiększyć]

Reeder:
Reeder-1Reeder-2
 [kliknij, aby powiększyć]

Problem był też z barometrem - apki barometrowe albo są absolutnie ohydne w wyglądzie, albo ubożuchne w parametry (historia, wybór jednostek). W końcu zdecydowałem się na Pressur, ale i ta aplikacja jeszcze wymaga deweloperskiej pracy:

Pressur:
Pressur
 [kliknij, aby powiększyć]

Niewiele było aplikacji, które zachwyciły mnie swym przygotowaniem do iOS 8 i iPhone’a 6 - na ich wysyp musimy jeszcze poczekać. Poniżej kilka chlubnych wyjątków:

IMDB:
IMDB
[kliknij, aby powiększyć]

Kindle - ekran mieści wiele tytułów i wiele tekstu (czcionka może być jeszcze mniejsza):
Kindle-1Kindle-2
[kliknij, aby powiększyć]

Pocket i Spotify:
PocketSpotify
[kliknij, aby powiększyć]

Za to są akcesoria
W sumie nie powinno to zaskakiwać - chyba  łatwiej zrobić obudowę w odpowiednim kształcie niż przepisać niezliczone wiersze kodu: producenci akcesoriów zostawili w tyle twórców aplikacji i dostępne są już liczne obudowy dla nowego modelu iPhone’a. Jako że ostatnio nauczyłem się używać iPhone’a bez obudowy, potrzebowałem tylko czegoś, co pozwoli go bezpiecznie nosić przy sobie - jego wielkość sprawia, że nie zmieści się w każdej kieszeni (choć wojskowa kurtka z demobilu mieści go akuratnie). Mój wybór padł na oferowaną w allegrowym sklepie Best2Trade kaburę ze skóry i muszę przyznać, że jak na razie sprawdza się ona idealnie - solidne wykonanie, dobre zapięcie, swobodnie mieści wielgachny telefon, jednocześnie pozwalając łatwo go wysunąć (wielgachny... wysunąć... mój Boże, co ja wypisuję).

Czas na werdykt
Do iPhone’a 6 Plus na pewno trzeba się przyzwyczaić. Oswojenia wymaga i wielki ekran, i całkiem nowa konstrukcja obudowy. Konserwatywne podejście Apple - ewolucja zamiast rewolucji, nie wprowadzamy pośpiesznie nowinek jak producenci androidowi, tylko dodajemy spokojnie dopracowane i sprawdzone rozwiązania - nigdy chyba nie było tak wyraźnie widoczne. Jednak iPhone 6 Plus ma wszelkie szanse stać się moim nowym ulubionym telefonem - jak wszyscy jego poprzednicy. Pozostaje mieć nadzieję, że znajdę sposób na jego optymalne trzymanie - bo na kołysanie leżącego na biurku telefonu, spowodowane wystającym obiektywem nic się już nie poradzi.

Warto tu wspomnieć, że oba modele iPhone’a 6 sprzedają się jak ciepłe bułeczki - mojego musiałem zamawiać z dużym wyprzedzeniem, a i tak załapałem się dopiero na drugą dostawę, która w dodatku rozeszła się na pniu.   

PS Jako że Marchewkowa przetrzymała mnie z publikacją wpisu, w międzyczasie zdążyłem trochę poużywać nowego Plusa. Nie spadł mi ani razu (więc bez przesady z tą śliskością), natomiast przyzwyczaiłem się do używania go oburącz i teraz jest to dla mnie tak odruchowe, jak używanie iPhone'a 5 jedną ręką. Widać tak ma być.

* Reakcja Marchewkowej przy pierwszym kontakcie z nowym iPhonem. Śliski tak naprawdę nie jest, ale faktycznie gładka aluminiowa obudowa sprawia, iż wydaje się, że telefon za moment wyślizgnie się z dłoni.

** W przypadku pudełka Apple - po raz pierwszy chyba - przesadziło z minimalizmem. Na pierwszy rzut oka nie da się z niego odczytać nawet koloru telefonu.

*** iPhone, iPhone 3G, iPhone 3GS, iPhone 4, iPhone 4S, iPhone 5, iPhone 5C, iPhone 5S, iPhone 6, iPhone 6 Plus.

**** Którego historia zatoczyła koło i wróciła do pierwszego iPhone’a.

8 grudnia 2014

Co robić, jak wybrać maszynę do szycia

29 raz(y) skomentowano
Wielu czytelników przybywa na Marchewkową w celu znalezienia odpowiedzi na najtrudniejsze krawieckie pytanie - jak i jaką maszynę do szycia wybrać? Nie każdemu jestem w stanie pomóc, bo w mojej rękodzielniczej karierze maszyn nie było za wiele. Chciałabym jednak poruszyć kilka zagadnień, nad którymi warto się zastanowić, biegnąc do sklepu po taki sprzęt*.

A właściwie pośpiechu lepiej unikać, bo decyzja o zakupie maszyny musi być przemyślana.

Czy szycie to jest to?
Nie warto kupować maszyny pod wpływem impulsu. Jeśli nigdy nie miało się do czynienia z krawiectwem, może się okazać, że po kilku nieudanych próbach szycia (tak to zwykle na początku bywa) maszyna trafi w kąt. Przed zakupem takiego sprzętu warto udać się na krótki kurs szycia, choćby do szyjącej koleżanki czy ciotki.

Jeśli już wiemy, że maszyna to sprzęt, który powinien znaleźć się w naszym domu, spróbujmy znaleźć dla niej odpowiednie miejsce - najlepiej takie, z którego nie będzie musiała być stale usuwana. Chowanie maszyny po każdym szyciu to żadna przyjemność.

Częstotliwość szycia nie ma znaczenia.
Niezależnie od tego, czy całymi dniami będziemy produkować ubrania i patchworki, czy raz na miesiąc uszyjemy domowe akcesorium - maszyna musi być solidna! W końcu nie może ulec awarii nawet wtedy, kiedy podwijamy zasłonę. Solidność maszyny nie ma wiele wspólnego z jej ceną (moja Silverka za 190 zł właśnie rozpoczęła 6. rok życia), liczy się przede wszystkim wnętrze. Ma być metalowe (sprawia ono, że maszyna jest ciężka). Jeśli rama lub podzespoły odlane są z plastiku, omijamy szerokim łukiem. Podobnie postępujemy ze sprzedawcą/producentem, który odmawia nam udzielenia informacji na temat wnętrza maszyny.

Nigdy też nie dajmy sobie wmówić, że początkujący są w stanie zepsuć maszynę. Solidnie wykonany sprzęt przetrwa bez problemu pierwsze próby szycia. Złamana igła czy zablokowany bębenek zdarzają się każdemu i nie muszą świadczyć o większym problemie.

Dopóki śmierć nas nie rozłączy.
Nigdy nie kupujmy maszyny z myślą o jej wymianie w przyszłości. Jeśli tak podejdziemy do sprawy, to szycie nigdy nie przyniesie nam radości, bo stale będziemy się zastanawiać, czy na innej maszynie nie szyłoby się nam lepiej.

Mnogość ściegów i komputer ≠ stopień zaawansowania.
Wbrew pozorom z maszyn komputerowych (wielościegowych) skorzystają przede wszystkim osoby początkujące! Tego typu maszyny znacznie łatwiej opanować, gdyż producenci dbają o dokładne oznaczenie każdego przycisku i funkcji. Dodatkowo taki sprzęt ułatwi nawleczenie nici, obszycie dziurek, przyszycie guzika i pozwoli na wykonanie pierwszych szwów bez obawy o konieczność nadmiernej regulacji długości i szerokości ściegu. Wielościegowość przydaje się również osobom  (niekoniecznie początkującym) szyjącym ozdoby i domowe akcesoria.

Maszyny mechaniczne dwu- lub kilkuściegowe zdadzą egzamin u osób, które mają już krawieckie doświadczenia, a ustawienie ściegu pod własne potrzeby nie sprawia im problemu. Maszynami mechanicznymi łatwiej też szyje się odzież ciężką, za którą osoby początkujące raczej się nie biorą.

Internet pomoże!
Przed zakupem warto przeszukać sieć w poszukiwaniu opinii na temat różnych typów maszyn. Pomocne będzie tu Ceneo, Opineo i Amazon, ale warto również zajrzeć na forum Szyjemy po godzinach. Nie bójmy się zapytać!

Stare ale jare.
Jeśli marzymy o maszynie mechanicznej, to warto rozważyć zakup sprzętu używanego. Maszyny Łucznika czy Singera sprzed kilkudziesięciu lat nie tylko w całości są wykonane z metalu (łącznie z obudową), ale praktycznie nigdy nie ulegają awarii i kosztują ułamek ceny nowej maszyny.

Serwisie gdzie jesteś?
Jeśli zdecydujemy się na zakup nowej maszyny, zapytajmy o dostępność serwisu na terenie Polski i usługę door-to-door. Jeśli naprawa maszyny wymaga wysyłki za granicę, nie decydujmy się na jej zakup, bo w razie awarii troszkę sobie poczekamy. Sprawdźmy też czas trwania gwarancji. Dwa lata to minimum. Unikajmy więc sklepów, które skracają ten czas do roku.

W trakcie zakupu dowiedzmy się też, gdzie można nabyć igły (praktycznie zawsze są to ogólnodostępne igły półpłaskie) i stopki (systemy mocowania stopek mogą być różne). Jeśli istnieje taka opcja, od razu dokupmy opakowanie igieł do tkanin. Ze stopkami warto się wstrzymać, bo do nowych maszyn producenci dołączają zwykle kilka sztuk.

Jeśli macie jakiekolwiek pytania, zadajcie je w komentarzach pod notką!

W poniższych notkach znajdziecie recenzje maszyn, z którymi miałam do czynienia:
Juki HZL F-600
Łucznik Helena 2060
Texi Ballerina
SilverCrest 8750


Jako ilustrację załączam zdjęcia mojego stroju z otwarcia pracowni krawieckiej (już z nią nie współpracuję):
Szpilka party, 21.11.14, sewing, szycie, krawiectwo, blog, marchewkowa, circle skirt, spódnica z koła, buttrick 5605, wykrój, pattern, żakard, bawełna
Szpilka party, 21.11.14, sewing, szycie, krawiectwo, blog, marchewkowa, circle skirt, spódnica z koła, buttrick 5605, wykrój, pattern, żakard, bawełna, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
Szpilka party, 21.11.14, sewing, szycie, krawiectwo, blog, marchewkowa, circle skirt, spódnica z koła, buttrick 5605, wykrój, pattern, żakard, bawełna, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
Szpilka party, 21.11.14, sewing, szycie, krawiectwo, blog, marchewkowa, circle skirt, spódnica z koła, buttrick 5605, wykrój, pattern, żakard, bawełna, SilverCrest, Silver Crest, maszyna do szycia z Lidla
[kliknij, aby powiększyć]
Fot.: pan Marchewka

 PL 
Spódnica: uszyłam sobie
Wykrój: Butterick 5605
Bluzka: Gatta (rękaw 7/8, a nie 3/4 jak twierdzi producent)
Broszka-pudelek: Allegro, lata '60.
Buty: Lasocki
Kolczyki: Kruk
Pasek: Biedronka
Torebka: SH, prezent od bratowej
Halka: eBay

 EN
Skirt: made by me
Pattern: Butterick 5605
Top: Gatta
Poodle brooch: Allegro, 60s
Shoes: Lasocki
Earrings: Kruk
Belt: Biedronka
Bag: second-hand shop
Petticoat: eBay

* Wyłącznie na podstawie moich obserwacji.