Do wyboru mamy dwa zestawy kolorystyczne: intensywna groszkowa zieleń w połączeniu z czernią i ta sama zieleń w połączeniu z bielą. Jak widać, zdecydowałam się na wersję jaśniejszą, bo pasuje mi do ścian ;].
[kliknij, aby powiększyć]
Ale co tam kolory, najważniejsze są tu funkcje żelazka. Producent informuje, że żelazko posiada:
- funkcję AUTO-SHUT OFF (strażak) - elektroniczne bezpieczne wyłączenie żelazka
- stopę ceramicznę
- idealnie wyprofilowany stożek SPECIAL TIP, docierający do trudno dostępnych miejsc
- system ANTI-DRIP - zapobiega kapaniu podczas prasowania w niskich temperaturach
- funkcję SELF CLEAN - samooczyszczanie z osadu
system i antywapienny ANTI-CALC
- uderzenie pary 75 g/min.
- ciągły wyrzut pary 0-20 g/min.
- spryskiwacz
- funkcję VERTICAL IRONING - prasowanie w pionie
- zbiornik na wodę o pojemności 330 ml
- powierzchnię rączki pokrytą powłoką antypoślizgową
- obrotowy przewód sieciowy o długości 3 m
- moc 2400-2800 W
- dwuletnią gwarancję
I, co ciekawe, to nie są przechwałki!
Od początku jednak...
Żelazko
zapakowane jest w niewielki karton. Pozbawione jest obszernych
obrazkowych instrukcji i tony książeczek we wszystkich językach świata
(nie lubię marnowania papieru!). Pierwszy chwyt i już wiemy, że żelazko
jest duże, ciężkie, solidnie wykonane i bardzo ładne. Powłoka
antypoślizgowa na rączce jest bardzo przyjemna w dotyku i ułatwia
prowadzenie żelazka po tkaninie. Kabel faktycznie ma 3 metry! Do tego
jest obrotowy, więc nie ma obawy o wyrwane gniazdka.
Przed
podłączaniem żelazka wlewamy do niego 330 ml wody. Najlepiej
destylowanej lub filtrowanej, ale można też użyć miękkiej kranówki.
Zbiornik nie może się równać z tym ze stacji parowej, ale spokojnie
wystarcza na ok. 30 min ciągłego prasowania. Mimo wszystko zawsze w pobliżu mam filtr z
dolewką (nalewam bezpośrednio z niego, bo dołączony pojemniczek jest
miniaturowy i trzeba się nim nieźle namachać).
[kliknij, aby powiększyć]
Pomimo dużej mocy, żelazko rozgrzewa się błyskawicznie - 15-20 sekund do poziomu MAX! Na Philipsa czekałam nawet 5 minut.
Wyrzut
i uderzenie pary, mimo że spoooro mniejsze niż w generatorze, są
wystarczająco silne, by ułatwić prasowanie i zabezpieczyć tkaninę przed
wyświeceniem. Do dyspozycji
mamy tu również spryskiwacz, dla którego na razie nie znalazłam
zastosowania (ta ilość pary całkowicie wystarcza, aby rozprasować szwy i
oporne zagniecenia).
Producent twierdzi, że tym żelazkiem poprasujemy sobie w
pionie. Jest to częściowo prawdą. Na manekinie nie ma z tym problemu, ale przy braku
jakiegokolwiek oparcia dla tkaniny nic już nie zrobimy.
Gruba,
ceramiczna i dobrze wyprofilowana stopa gładko sunie po tkaninach przy
dobrze ustawionej temperaturze. Na początku miałam z tym problem, bo
stacja parowa nie wymagała regulacji. Jak to się człowiek szybko
odzwyczaja ;].
A teraz o funkcjach najciekawszych.
Przy
tak twardej wodzie, jaką mamy we Wrocławiu, żelazko wymaga
odkamieniania raz na tydzień. I tu bardzo przydaje się funkcja
SELF-CLEAN. Po naciśnięciu białego przycisku, znajdującego się obok pokrętła temperatury, gorąca woda ze zbiornika jest zlewana przez wyloty pary w stopie. Wraz z wodą z
żelazka usuwane są zanieczyszczenia i kamień. I to faktycznie działa!
Żelazko MZE-04 nie zapluje nam odzieży brązową cieczą. A jak już przy
pluciu i kapaniu jesteśmy, to warto wspomnieć o systemie ANTI-DRIP.
System to może za dużo powiedziane - żelazko po prostu odcina wyrzut pary
przy niskich temperaturach. Czarów tu nie ma.
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
Na
koniec zostawiłam sobie funkcję dla mnie najważniejszą, czyli AUTO-SHUT
OFF (strażak). Miałam ją w generatorze pary i chyba nie potrafiłabym
bez niej żyć. Żelazko pozostawione w bezruchu, w poziomie po ok. 30
sekundach, w pionie po ok. 5 minutach, automatycznie się wyłącza
(informuje o tym lampką oraz dźwiękiem) i wychładza. Nie trzeba wyciągać
wtyczki z kontaktu, jeśli do prasowania doskakujemy w trakcie szycia, co
kilka minut. Dzięki tej funkcji mamy też pewność, że włączone żelazko
nie spali nam chałupy. Jedyny minus tej technologii: żelazko potrafi się
wyłączyć w trakcie zbyt wolnego prasowania. Aby je obudzić, należy
ruszyć nim nieco mocniej lub nacisnąć przycisk pary.
Rzućcie okiem na filmik, przedstawiający prędkość nagrzewania się żelazka oraz funkcję strażaka:
Podsumowując,
żelazko marki MPM to bardzo dobry wybór dla miłośników prasowania. No i
dla szyjących też! Świetnie poradzi sobie z każdą tkaniną i każdym
szwem. Nie protestuje nawet po całodziennym użytkowaniu. Cena, mnogość funkcji i ładne wykonanie działają zachęcająco. Ten
model zdecydowanie dorównuje żelazkom z wyższej półki. I mam ogromną
nadzieję, że jego żywot nie skończy się wraz z gwarancją!
PLUSY:
cena (poniżej 100 zł na Allegro), solidne wykonanie i ładny wygląd,
funkcja oczyszczania zbiornika z kamienia, strażak, duża moc i
ekspresowe nagrzewanie się ceramicznej stopy, bardzo długi kabel, wyrzut
i uderzenie pary przyzwoite.
MINUSY: nadgorliwy strażak przy zbyt wolnym prasowaniu, nieco utrudnione prasowanie w pionie.
PS Zdjęcia i film wykonane w lutym konającym już obiektywem. Nowego aparatu ciągle brak!