Czy Wam też się zdarzają zakupy robione w sieci, które na każdym etapie realizacji okazują się pechowe?
Ja mam niestety szczęście do takich transakcji, szczególnie na Allegro. Tym razem jednak opowiem Wam o zakupie, którego akurat nie dokonałam na Allegro, a w sklepie z tkaninami, któremu postanowiłam dać kolejną szansę. No i to był błąd!
Problemy zaczęły się już w momencie nadania przesyłki - sklep twierdził, że paczkę wydał, a kurier, że paczki nie odebrał. Kontakt z obsługą klienta okazał się wyjątkowo niemiły, ale jakoś to przełknęłam, bo bardzo zależało mi na zamówionej tkaninie w kilku różnych kolorach - wprost idealnej na wymarzoną przeze mnie sukienkę mondrianowską.
Kiedy paczka dotarła, odetchnęłam z ulgą. Niestety, jak się pewnie już domyślacie, ta ulga była bardzo krótka, bo wewnątrz zamiast zamówionego ecru (11-0606 TPX Pristine) znalazłam...
... śnieżną biel. Tak, właśnie! Na szczęście pozostałe kupony tkaniny - czerwony, niebieski i czarny (niestety, podstawowego żółtego nie było w ofercie) - były zgodne z moim zamówieniem, więc dałam sobie spokój z reklamacją. Ostatecznie śnieżna biel nie była złym wyborem, choć początkowo chciałam, aby najjaśniejsze elementy sukienki modrianowskiej wyglądały na pożółkłe, niczym oryginały z 1966 roku, które lata wisiały w muzeach.
Takie tam fanaberie ;].
Oryginał YSL na modelkach:

[kliknij, aby powiększyć]
Jako że już wcześniej korzystałam z tego materiału, wiedziałam, że wymaga on dwóch dłuższych prań wstępnych. Nie dlatego, że się zbiegał, a dlatego, że lekko tracił kolor.
Po dwukrotnej dekatyzacji i wyschnięciu tkaniny wzięłam się za jej krojenie (nie martwcie się, o wykroju i szyciu będzie osobna notka!). I tu znowu czekała mnie przykra niespodzianka, bo kupony okazały się ucięte na skos. Na szczęście każdy z kolorów zamówiłam z 10-centymetrowym zapasem, więc udało mi się zmieścić poszczególne elementy. Choć w przypadku niebieskiego krojenie musiało być kreatywne.
Ostatecznie wycięte prostokąty połączyłam w zgrabną całość. Proces ten zajął mi trzy tygodnie, ale nie były to tygodnie zmarnowane. Tak mi się przynajmniej w momencie ukończenia sukienki wydawało.
A potem przyszedł czas poszyciowego prania w celu usunięcia rozpuszczalnych nici oraz znikających markerów - i na tytułową katastrofę. Po lekkim przeschnięciu sukienki okazało się, że tkanina nie straciła nadmiaru barwnika w trakcie dekatyzacji i wszystkie kolory odbiły się na bieli, tworząc plamy i zacieki.
Po kilkunastu minutach całkowitej załamki wzięłam się za intensywne odplamianie. Nie miałam nic do stracenia, bo sukienka w takim stanie i tak nie nadawała się do noszenia.
A oto cały proces odplamiania w podpunktach (a nuż komuś się przyda):
- namaczanie w delikatnym płynie do kolorów Domol Color Ultra Sensitive z Rossmanna x 10 (wodę zmieniałam, kiedy robiła się całkowicie czarna). Kolory wypłukały się w znacznym stopniu, barwiąc biel na stalowo;
- dwukrotne odbarwianie preparatem Dr. Beckmann z Rossmanna, poleconym przez szereg czytelniczek (dzięki Wam ogromne, dziewczyny!). Po kilkunastu godzinach biel stała się lekko różowa. Plamy i zacieki również przybrały ten odcień;
- płukanka z sody oczyszczonej;
- wielogodzinne namaczanie w wybielaczu bezchlorowym x 3 (rossmannowy Domol i lidlowy Formil). Po tym etapie kolory przestały barwić, biel przybrała odcień ecru, a plamy zniknęły.
Odplamianie odbyło się w wodzie o temp. 30°C i trwało kilka dni, ale okazało się niezwykle skuteczne. Materiał specjalnie nie spłowiał, nie skurczył się, nie zmienił formy w żaden sposób. A co najlepsze, niezbyt chciana śnieżna biel przybrała żądany przeze mnie odcień, którego sklep omyłkowo mi nie wysłał.
Takie szczęście miałam!
Takie szczęście miałam!

[kliknij, aby powiększyć]
A teraz spójrzcie na zdjęcia uratowanej sukienki mondrianowskiej. Jak widać, kolory pozostały żywe, a czerń głęboka (aż miałam problem ze zrobieniem zdjęć):
Przód:

[kliknij, aby powiększyć]
Tył z pojedynczym czarnym pasem:

[kliknij, aby powiększyć]
Odszycie podkroju szyi:

[kliknij, aby powiększyć]
Odszyty lamówką podkrój pachy:

[kliknij, aby powiększyć]
Ręcznie wszyty zamek:

[kliknij, aby powiększyć]

[kliknij, aby powiększyć]

[kliknij, aby powiększyć]
🇵🇱
Sukienka mondrianowska: uszyłam sobie
Wykrój: The Great British Sewing Bee
Materiał: wiskoza + poliamid + elastan
🇬🇧
Mondrian dress: made by me
Pattern: The Great British Sewing Bee
Fabric: polyviscose
Ależ przygody!
OdpowiedzUsuńJustyna, piękna ta sukienka, uwielbiam ❤️
Dziękuję Ci serdecznie! 💋 Bardzo mnie cieszy, że sukienka się podoba.
Usuńmoja babcia takie nosi. okropna....
OdpowiedzUsuńMogę tylko pozazdrościć stylowej babci! :D
Usuńwidocznie babcia wie co piekne i stylowe
OdpowiedzUsuń👍
UsuńKochana, no to cieszam wielce, że wyszło na dobre! ♥
OdpowiedzUsuń(Z telefonu nie wchodzę w linki, taka fanaberia, nie lubię, muszę zobaczyć na dużym ekranie :-)).
Uściski wielkie! ♥
Naprawdę miałam szczęście! 😃 Gdyby wyszło inaczej, to byłoby naprawdę kiepsko, bo sporo wydałam na ten materiał.
UsuńBuziaki! 💏
Koszty to jedno, ale CZAS! CZAS przede wszystkim! I ogrom pracy. Ogromnie się cieszę i gratuluję!
Usuń♥♥♥
Czas też! Ale już nie takie wpadki mi sie zdarzały :P. A były to projekty, nad którymi siedziałam miesiącami.
UsuńDzięki Ci raz jeszcze, Leny ❤️.
Sukienka świetna! Współczuję, że trafiłaś na tak złej jakości tkaninę�� i tym bardziej podziwiam efekt końcowy.
OdpowiedzUsuńSama tkanina jest fajna (lubię ten krepowy splot), natomiast fatalnie ją barwią. Miałam plany, żeby jeszcze coś z niej uszyć, ale dam sobie spokój.
UsuńBarzdzo dziękuję za miłe słowa! ❤️
Te znaki zapytania to smutna buzia wg Gogla:(
OdpowiedzUsuńAle jesteś cierpliwa! Moja sukienka już dawno wylądowała koszu, z wielkim płaczem i pomstowaniem na nie wiem kogo. Świetna sukienka! Fantastyczna!
OdpowiedzUsuńNiestety, sporo za ten materiał zapłaciłam, więc czułam przymus, żeby ratować.
UsuńBardzo Ci dziękuję! ❤️
Piękna sukienka!!! Uwielbiam takie żywe kolory. A kiedy zobaczymy strój na modelce?
OdpowiedzUsuńSuper, że Ci się podoba 😃. Dzięki przeogromne! 💋
UsuńNa żywo to pewnie sukienkę w kwietniu zobaczysz, bo to akurat będzie pogoda na jej noszenie. A co do zdjęć, to raczej do połowy marca się z nimi wyrobię.
bardzo ładna sukienka, bardzo dużo pracy w nią włożyłaś, podziwiam!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa! ❤️ Cieszy mnie ogromnie, że sukienka się podoba.
UsuńBoska sukienka! Zakochałam się w niej i zapragnęłam takiej dla siebie... Nawet mimo faktu, że widziałam oryginał w muzeum, to nie urzekła mnie tak bardzo, jak egzemplarz, który można nosić na co dzień. Jakoś wtedy w ogóle nie wpadłam na to, że tę sukienkę można spróbować skopiować. Metaforycznie wyjąć zza muzealnej szyby i przywrócić do życia w kobiecych szafach. Wyszło przepięknie!
OdpowiedzUsuńPokłony biję w podzięce! ❤️
UsuńMnie ta sukienka marzyła się od lat, ale nie mogłam trafić na odpowiedni materiał. Dopiero ten wydał się najlepszy pod względem struktury (w dotyku przypomina wełnianą krepę). Niestety, w gamie kolorystycznej nie było żółtego (jedynie odcienie pomarańczu), dlatego dolny pas zamieniłam na niebieski. No i to farbowanie!
Zamierzam nadal szukać tkaniny, z której mogłabym uszyć pozostałe sukienki z kolekcji YSL.
Współczuję przejść ze sklepem :(. Kojarzę materiał, więc chyba wiem o który chodzi.
OdpowiedzUsuńIza
Tak to niestety teraz z tymi sklepami jest :(. Strach cokolwiek kupować.
UsuńJak ja bym chciała mieć takie udane katastrofy! :) Wyszła super, a ja mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli wezmę z ciebie przykład i uszyję również szmaragdową sukienkę z wyklroju Simplicity. Twoja zachwyciła mnie tak, że odgapiłam nawet kolor - ten szmaragdowy jest cudny!
OdpowiedzUsuńA ja tam już nie chcę nawet takich katastrof :P. Tyle tygodni człowiek dłubie, a potem szok...
UsuńA co do szmaragdowej sukienki, to śmiało! Ani właścicielką wykroju, ani koloru nie jestem :D.
Miłego szycia!
Piękna jest ta sukienka. Zawsze zachwycam się Twoją precyzją i dbałością o każdy szczegół :-), pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci serdecznie za tak miłe słowa :*. Pozdrowienia!
UsuńToż to się można załamać... Dobrze, że wszystko skończyło się szczęśliwie, a sukienka jest bardzo udana :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! Cieszy mnie bardzo, że się podoba :D.
UsuńCześć,
OdpowiedzUsuńAle trzymałam kciuki za tę sukienkę!! I się udało. Jest naprawdę śliczna. Wierzę, że wymagała ogromu pracy. Efekt jest tego warty :)
Pozdrawiam
Kasia
To właśnie dzięki trzymaniu kciuków się udało! Ogromnie dziękuję i cieszę się, że przypadła Ci do gustu.
UsuńPozdrawiam i życzę zdrowia w tych wirusowych czasach! :*
Przepiękna sukienka!!! Ukłony do ziemi za wytrwałość i wolę walki! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Ci wielkie! 💚
UsuńPytanie techniczne: przy wycinaniu tylu elementów dodatki na zaszewki odmierzasz dokładnie jakąś linką (czy też rysujesz po krawędzi elementu i kroisz zapas na oko), aby potem dokładnie po liniach zszywać elementy ze sobą? Bo przy tylu szwach to szansa, że elementy się nie zjadą i wymiary docelowe będą większe/mniejsze jest jednak spore...
OdpowiedzUsuńZapasy dokładnie odmierzam i oznaczam. Szyję po wyznaczonych liniach, wtedy wszystkie elementy pięknie się ze sobą schodzą :).
Usuńmarzę o tej sukience. czy mozna ja uszyc?
OdpowiedzUsuń