Upał.
Upał, jak to we Wrocławiu, ofiara gigantomanii, więc największy w Polsce.
Upał, jak to w najgorętszej (metro)polii w Polsce taki, że człowiek by wlazł do lodówki.
Upał można przeczekiwać, nerwowo zerkając na aplikację z prognozą pogody. Będzie ta ulewa o 22:00 czy odwołają?
Upałowi można się poddać i zdychać w domu, licząc na miłosierdzie opuszczonych rolet i furczącego wentylatora.
Upałowi można też stawić czoła.
Wbrew upałowi można wybrać się do ulubionej księgarni, by zdążyć przed jej zamknięciem na czas remontu biblioteki i ślinić się na przywodzące na myśl lata młodości dwa pierwsze tomy Rakietowych szlaków.
Wbrew upałowi można wybrać się na przejażdżkę rowerową, by po raz kolejny odkryć, że rodzimej produkcji beach cruiser (w tym przypadku chyba bitch cruiser) zepsuł się złośliwie i trzeba go w kolejny upalny dzień rano zawlec do warsztatu.
Wbrew upałowi można wreszcie ubrać się niczym średniostateczna para z amerykańskiego południa sprzed lat ochdziestu i wybrać na przechadzkę połączoną z sesją fotograficzną. I to właśnie zrobiliśmy w zeszły weekend. Radziliśmy sobie dzielnie na polnych wrocławskich drogach i we wrocławskich dżunglochaszczach, do czasu aż Marchewkową pogoniły złośliwe trzmielozaury czy jakieś inne agresywne zwierzęta.
Mój strój właściwie nie odbiegał od tego, co noszę codziennie do pracy – tylko zwyczajowego t-shirta na prośbę Marchewkowej zastąpiła odświętniejsza koszula cejrowska, zaś plecak z laptopem - torba kurierska w ulubionym pomarańczu.
Najważniejszym jednak elementem jest słomkowy kapelusz. Marzyłem o takim od dawna, ale wszystkie wyszukiwane przeze mnie modele nie zyskiwały marchewkowej aprobaty. Kiedy więc znaleziony na przedleciu egzemplarz został przez nią zatwierdzony na odległość zdjęciomailowo, nie wahałem się ani chwili. Co ciekawe, zacne to nakrycie łba wzbudza niezrozumiałe dla mnie zainteresowanie przechodniów, jakoś nie podzielających mych tęsknot za bagnami Luizjany.
A co do Marchewkowej, to upał rozleniwił ją do tego stopnia, że podkłada... eee... rysuje tylko świnie na Blipie, opis stroju ograniczyła zaś do podpisu pod zdjęciem (no dobra, podpowiada mi tu, że chora też jest... wymówki! ;]). No cóż, musi Wam wystarczyć jej oszałamiający loczek w nowym kolorze - na popisy literackie poczekacie do kolejnej notki...
To pisałem ja, pan Marchewka.
Upał, jak to we Wrocławiu, ofiara gigantomanii, więc największy w Polsce.
Upał, jak to w najgorętszej (metro)polii w Polsce taki, że człowiek by wlazł do lodówki.
Upał można przeczekiwać, nerwowo zerkając na aplikację z prognozą pogody. Będzie ta ulewa o 22:00 czy odwołają?
Upałowi można się poddać i zdychać w domu, licząc na miłosierdzie opuszczonych rolet i furczącego wentylatora.
Upałowi można też stawić czoła.
Wbrew upałowi można wybrać się do ulubionej księgarni, by zdążyć przed jej zamknięciem na czas remontu biblioteki i ślinić się na przywodzące na myśl lata młodości dwa pierwsze tomy Rakietowych szlaków.
Wbrew upałowi można wybrać się na przejażdżkę rowerową, by po raz kolejny odkryć, że rodzimej produkcji beach cruiser (w tym przypadku chyba bitch cruiser) zepsuł się złośliwie i trzeba go w kolejny upalny dzień rano zawlec do warsztatu.
Wbrew upałowi można wreszcie ubrać się niczym średniostateczna para z amerykańskiego południa sprzed lat ochdziestu i wybrać na przechadzkę połączoną z sesją fotograficzną. I to właśnie zrobiliśmy w zeszły weekend. Radziliśmy sobie dzielnie na polnych wrocławskich drogach i we wrocławskich dżunglochaszczach, do czasu aż Marchewkową pogoniły złośliwe trzmielozaury czy jakieś inne agresywne zwierzęta.
Mój strój właściwie nie odbiegał od tego, co noszę codziennie do pracy – tylko zwyczajowego t-shirta na prośbę Marchewkowej zastąpiła odświętniejsza koszula cejrowska, zaś plecak z laptopem - torba kurierska w ulubionym pomarańczu.
Najważniejszym jednak elementem jest słomkowy kapelusz. Marzyłem o takim od dawna, ale wszystkie wyszukiwane przeze mnie modele nie zyskiwały marchewkowej aprobaty. Kiedy więc znaleziony na przedleciu egzemplarz został przez nią zatwierdzony na odległość zdjęciomailowo, nie wahałem się ani chwili. Co ciekawe, zacne to nakrycie łba wzbudza niezrozumiałe dla mnie zainteresowanie przechodniów, jakoś nie podzielających mych tęsknot za bagnami Luizjany.
A co do Marchewkowej, to upał rozleniwił ją do tego stopnia, że podkłada... eee... rysuje tylko świnie na Blipie, opis stroju ograniczyła zaś do podpisu pod zdjęciem (no dobra, podpowiada mi tu, że chora też jest... wymówki! ;]). No cóż, musi Wam wystarczyć jej oszałamiający loczek w nowym kolorze - na popisy literackie poczekacie do kolejnej notki...
To pisałem ja, pan Marchewka.
[kliknij wybrane zdjęcie, aby je powiększyć]
Sukienka: vintage (kupiona w komplecie z bolerkiem na Allegro, a mogliście ją zobaczyć tu) - zwężona
Buty: Deichmann, kolekcja dla starszych pań Medicus
Kosz: ma już kilka ładnych lat, mama się ze mną podzieliła
Pasek: H&M
[kliknij wybrane zdjęcie, aby je powiększyć]
Koszula w egzotyczny wzór: Kolekcja Wojciecha Cejrowskiego
Spodnie: H&M
Klapki: Lidl
Torba: HO:LO
Słomkowy kapelusz: New Yorker
świetna fryzura;D
OdpowiedzUsuń@Foxy Lejdi: Dziękuję! :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Masz śliczną sukienkę, bardzo zgrabnie wyglądasz....pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńPani Marchewko ślicznie wyglądasz - jak zwykle. Pan Marchewka - powalający.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Państwa Marchewków? Marchewki? pozdrawiam. Anna z Lublina
P.S. Jeden z najlepszych tekstów jakie ostatnio czytałam.
@Bastamb: Serdecznie dziękuję i pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńAnna: Państwo Marchewkowi/Marchewki serdecznie dziękują za tak miłe słowa. Pozdrawiamy! :-)
hm.... faktycznie, fotki budzą skojarzenia z pewnym stanem na eL..;P tylko krokodyla wyskakującego z krzaków brakuje:D
OdpowiedzUsuńJej, wyglądacie uroczo :) I czemu nie może być więcej tak zabawnych i fajnie ubranych ludzi? No nie wiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłego dnia życzę ;)
@Ebris: Słusznie! Następnym razem musimy pomyśleć o krokodylu :D.
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie za świetny pomysł i pozdrawiamy!
@Kas.p: Ogromnie dziękujemy za tak przemiłe słowa! Pozdrowienia :).
Można powiedzieć, że upał znosisz z godnością :) a sukienka bardzo ładna.
OdpowiedzUsuń@Longredthread: Dziękuję Ci serdecznie! Pozdrowienia :).
OdpowiedzUsuńBeautiful dress, I love the length - and your hair is very pretty too :)
OdpowiedzUsuń@Hannah Percyowl: Thank you so much for your kind words! :-)
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca narracja, panie Marchewko! A zdjęcia jak zwykle - fajne.
OdpowiedzUsuń@Luiza: Serdecznie dziękujemy! Pozdrowienia :-).
OdpowiedzUsuńAleż ten Pan Marchewka przystojny...
OdpowiedzUsuńTaka Marchewka do schrupania ;)
Za to Pani Marchewkowa wygląda przepięknie !
Fryzura bardzo ładna - dodająca uroku jak zawsze.
Muszę zwrócić uwagę na bardzo ładne kolczyki - są urocze !
Pozdrawiam ciepło z Gdańska ( a u nas pada :( )
Agnieszka
urocze zdjęcia;)
OdpowiedzUsuńGratuluję lekkiego pióra, pod tym względem dobraliście się idealnie. Koszula jest boska, dopiero po chwili zorientowałam się, że to prawdziwy Cejrowski. Bardzo ładne koszule i niedrogie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba sukienka Marchewkowej. Jest zajefajna. Chętnie uszyłabym podobną. Mam na myśli dopasowaną górę na szerokich ramiączkach oraz rozkloszowany dół. Nie mówię o kopiowaniu, raczej o inspiracji.
Pozdrawiam, w Poznaniu na przemian ciepło i zimno.
uwielbiam styl pin-up
OdpowiedzUsuń@Agnieszka: Ogromnie dziękujemy za przemiłe słowa i pozdrawiamy! :-)
OdpowiedzUsuń@Merci beaucoup: Dzię-ku-je-my! :) Pozdrowienia.
@Arachne: A zgapiaj ile się da :D. W końcu to tak prosty model, że chyba każda szyjąca kobieta coś takiego kiedyś stworzyła.
Dziękujemy i pozdrawiamy :)
@With love: Ten mój pin-up taki słabawy jest :P. Pozdrowienia!
<3
OdpowiedzUsuńświetny tekst! :)
OdpowiedzUsuńPanie Marchewko, lubię czytać Pana (orientując się jak zwykle dopiero w połowie tekstu, że to nie J.Z.:)). My pojechaliśmy na wakacje i zgadnijcie co - lało pół dnia! Słomkowy kapelusz, za duży i non stop spadający z mego łba, się nie przydaje jak na razie (a Jarek nosi z konieczności, bo nań pasuje:))))
OdpowiedzUsuńSlicznie wyglądasz, tak kobieco :) I fryzura mi się Twoja bardzo podoba! No i tekst zabawny, w ogole fajny ten Twoj blog :) Dodaję do obserwowanych i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńach co za smakowita notka :) niczym ciasto marchewkowe :D piękna sukienka u ciebie, a u pana M. kapelusz
OdpowiedzUsuń@Fashion_player: Pan Marchewka dziękuje! :)
OdpowiedzUsuń@Adchen: A Wy żeśta do Barcelony wyjechali?!
@Megan: A witam w moich skromnych progach! Dziękuję za przemiłe słowa! :)
@Mała Gosia: Dziękujemy Ci serdecznie, Mała Gosiu! :)
Świetny tekst i zdjęcia. Fryzura Pani Marchewkowej - rewelacja. Natomiast kapelusz i koszula Pana Marchewki to coś co mieć muszę ;)
OdpowiedzUsuń@Radek: A dziękujemy, dziękujemy! Ogromnie jest nam miło :). Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńCieszcie się z upału. Gorzej jak nad morzem 15 w słońcu ;) szczęście że ja miejscowa a nie wczasowiczka bo chyba bym kogoś zamordowała dla rozgrzewki
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej rodzinnie się robi ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kapelusz pana Marchewki :D
tego upału trochę poproszę dla siebie, bo u mnie brak, a chciałabym się wreszcie popluskać w jeziorze...
OdpowiedzUsuńPani Marchewkowej upał nie straszny, jak widzę! Pozostaje chic w każdej temperaturze!
:)
Pan Marchewka wygląda jak esencja lata! tak właśnie powinni wyglądać ludzie w lipcu. Chyba sama tak ubiorę mojego mężczyznę ;D
OdpowiedzUsuń@Anonim: I po upałach ;). Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń@Anja: Dzię-ku-je-my! I pozdrawiamy :).
@Mirandolina: U nas już nici z upału. Ponoć jesień idzie (ulewy i 17 st.) :/.
Dziękuję Ci, Mirandolino! :)
@Caro: Pana Marchewkę komentarz wielce ucieszył. Dziękuje, a ja razem z nim :). Pozdrawiamy!
Jesień idzie, bo sobie dwa dni urlopu wziąłem.
OdpowiedzUsuńOczywistym więc jest, iż w te dwa dni będzie lać.
Dziękuję za uwagę. To pisałem ja, pan Marchewka.
Wiadomo, mój Marchewku. Nici z Zoo.
OdpowiedzUsuńCześć :]
OdpowiedzUsuńNominuję cie do konkursu One Lovely Blog Award.
Informacje na moim blogu.
cudowna sukienka
OdpowiedzUsuń@BbetiStyle: Dziękuję serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńMarchewkowa para prezentuje się wyśmienicie! Ale mam drobną uwagę, mianowicie taką, że trzmiele są bardzo sympatycznymi stworzonkami i w przeciwieństwie do swoich kuzynów bąków, pszczół czy innych os nie żądlą!
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja, Czmielina ;-)
Pozdrawiam, zapraszam!
@Czmiel: Faktycznie trzmiele nieczęsto żądlą i raczej umykają przed człowiekiem, ale już kogoś dziabną, to ponoć ból jest bardzo silny i promieniujący. Jako że jestem alergikiem, czym prędzej zmykam przed wszelkimi owadami ;).
OdpowiedzUsuńDziękujemy serdecznie za miłe słowa i pozdrawiamy! :)