Tego wpisu chyba nikt tu się nie spodziewał. Nasza listopadowa wyprawa na Teneryfę (notki na jej temat znajdziecie tu i tu) wydała swoje plony, którymi nie mogę się nie pochwalić :].
Zwykle z każdego urlopu przywozimy nasionka i sadzonki roślin charakterystycznych dla danego kraju, a potem rozdzielamy je pomiędzy rodziców. I tak pod koniec zeszłego roku do moich rodziców trafiły nasiona papryczek padrón, kanaryjskich pomidorów oraz poziomki i marchwi z upraw hiszpańskich. Przywieźliśmy im też główkę uprawianego na Teneryfie czosnku oraz kilka małych ziemniaków, z których robi się papas arrugadas.
Na poniższych zdjęciach zobaczycie, co z tego wyrosło.
Papryczki padrón to typowe hiszpańskie tapas. Grillowane z czosnkiem i grubą solą zjecie zarówno na lądzie, jak i na wyspach. Ich smaku nie da się porównać z żadną inną papryką. Bywają całkowicie słodkie, jak i piekielnie ostre, a wszystko zależy od metody uprawy (gleby, podlewania, nasłonecznienia...).
Do moich rodziców trafiły nasiona od dwóch różnych kanaryjskich producentów. Jedne z nich w opakowaniu typowo ogrodniczym, a drugie pod turystów. Nasiona zostały posiane w domu, a następnie przesadzone pod folię i tam się zaczęło! Owocują jak szalone od czerwca i nadal nie zamierzają przestać. Większość papryczek jest bardzo ostra, a jedynie pojedyncze są słodkie, co akurat bardzo mnie cieszy. Choć czasem zdarzają się takie, które zabijają nawet mnie (a jestem zaprawiona w boju z jolokią).
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
A tu marchew Nantes 5, której nasiona kupiliśmy w sklepie ze wszystkim (od artykułów spożywczych po artykuły gospodarstwa domowego i typowo turystyczne pierdółki) w Los Gigantes.
Jak widać na zdjęciu, wyrosły bardzo przyzwoicie.
[kliknij, aby powiększyć]
Pod folią w pobliżu padronów rosną też kanaryjskie pomidory (tak były opisane na opakowaniu). Nadal są zielone, ale powinny nabrać intensywnie czerwonego koloru. Te, które jedliśmy na Teneryfie, były bardzo słodkie i mniej kwaśne niż popularne u nas odmiany.
[kliknij, aby powiększyć]
Poziomka Alexandria z upraw hiszpańskich dotarła z nami do Polski jako truskawka. Tak też głosił angielski opis - "strawberry" bez żadnego "wild" czy "Alpine". Zdjęcie też jakoś tak bardziej truskawkę przypominało... ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Na szczęście poziomka Alexandria żadnej truskawce nie ustępuje, bo jej owoce są dość duże i mają niewyobrażalnie intensywny i słodki smak. Jakby były sztucznie aromatyzowane!
Na szczęście poziomka Alexandria żadnej truskawce nie ustępuje, bo jej owoce są dość duże i mają niewyobrażalnie intensywny i słodki smak. Jakby były sztucznie aromatyzowane!
[kliknij, aby powiększyć]
Główkę kanaryjskiego czosnku i kilka małych kanaryjskich ziemniaków kupiliśmy tuż przed wylotem z Teneryfy - w Lidlu. Wszystko bez problemu przeszło hiszpańską kontrolę bezpieczeństwa ulokowane w walizce kabinowej i dotarło do moich rodziców, aby wydać przyzwoite plony.
Z tych kilku przywiezionych przez nas bulw wyrosła taka ilość ziemniaków, że mogłam w domu kilkukrotnie przygotować papas arrugadas, czyli kanaryjskie małe ziemniaki gotowane w bardzo słonej wodzie (oryginalnie oceanicznej). Sól osadza się na skórce, tworząc chrupką skórkę. Tak przygotowane ziemniaki podaje się z sosami mojo.
Jeśli zaś o czosnek chodzi, to - tak jak oryginał - wyrósł duży i bardzo aromatyczny. Nie ma "pleśniowego" posmaku i można go bez problemu jeść na surowo, bo nie podrażnia aż tak bardzo żołądka. Co ciekawe, cebulki powietrzne tego czosnku formują się tuż nad ziemią (wyglądają jak dodatkowa główka czosnku z ząbkami), a nie na końcu łodygi.
Na zdjęciu oczywiście plony, a nie przywiezione oryginały.
[kliknij, aby powiększyć]
Za półtora tygodnia zmierzamy do Portugalii i stamtąd zapewne przywieziemy kolejne nasionka i sadzonki.
A czy Wam zdarza się przywozić takie pamiątki z wakacyjnych wypraw?
Taki ogródek to ja rozumiem :))
OdpowiedzUsuńFajnie jest mieć swoje warzywa :). Niestety, ogrodu we Wrocławiu nie mam i dlatego nasionka oraz sadzonki zwożę rodzicom. U nich zawsze wszystko pięknie rośnie!
UsuńCześć,
OdpowiedzUsuńAle pyszności. Ale bez szklarni chyba nie da rady, prawda?
Pozdrawiam,
Kasia
Papryki i pomidory rosną pod folią, ale czytam, że w naszym klimacie papryki powinny przetrwać i owocować też poza nią.
UsuńMiłego weekendu!
Lepiej nie ryzykować. Kiedyś kupię mini szklarnię na pomidory i papryki ;)
UsuńPozdrawiam,
Kasia
Tu nawet szklarni nie trzeba. Wystarczy foliowy tunel. Rodzice nabyli taki w Netto. Kosztował ok. 200 zł.
UsuńWow ale Ci urosły te warzywa, już nie raz zastanawiam się czy sama coś nie zasadzić w swoim przydomowym ogródku ale jak widzę ile to kosztuje pracy i pielęgnacji to co roku się poddaje. Jeżeli chodzi o taką szklarnię jak Twoją to masz może wpis odnośnie niej? Odnośnie kosztów itd?
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie mi urosły, a moim rodzicom :D.
UsuńPapryki i pomidory rosną w tunelu foliowym 2x3 m. Rodzice nabyli go w Netto, a kosztował ok. 200 zł. Wszystko rośnie w zwykłej ziemi wymieszanej z kompostową. Dodatkowo zostało podsypane nawozem wieloskładnikowym.
Pozdrowienia!
Piekielnie ostre papryczki cudo <3
OdpowiedzUsuńWyjątkowo wypalające. Przyznam, że są takie, których nie jestem w stanie zjeść w całości, a jadałam wyhodowaną u rodziców jolokię.
UsuńTo się nazywają zbiory, wyhodować takie papryczki to wcale nie jest łatwa sprawa. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję w imieniu rodziców! 🙇♀️
Usuńaż nabrałam ochoty na własny ogródek.. a pomyśleć, że miałam okazję zakupić po taniości ogródek działkowy ale ostatecznie zrezygnowałam. jednak te zdjęcia i naturalne warzywka kuszą, aby jednak zacząć uprawiać
OdpowiedzUsuńSama zamierzam w przyszłym roku zrobić mały ogródek na swojej działce.
OdpowiedzUsuń