W latach ‘90. ubiegłego wieku maszyny Apple podziwiałem z daleka. Dla biednego studenta komputery z nadgryzionym jabłuszkiem były nieziszczalnym marzeniem o krainie, gdzie nawet pecet może być ładny i mieć powodzenie wśród kobiet. Pozostawało lizanie lizaka przez szybę – na przykład witrynę nowo otwartego we Wrocławiu sklepu Apple (nie nazywało się to jeszcze nawet iSpot) na ulicy (o ironio!) Ruskiej – na którego otwarcie poszedłem... żeby sobie popatrzeć. Albo emocjonowanie się artykułami, wieszczącymi po raz kolejny upadek Apple (wówczas z okazji przejścia na procesory Intela).
Aż tu nagle nadszedł rok 2007 i wszystko się zmieniło. Jako że interesy szły dobrze, a zakup komputera mogłem sobie odliczyć od podatku, w ramach eksperymentu sprawiłem sobie Maka Mini... tak tylko, żeby spróbować.
Piszę te słowa na moim piątym Maku. W zasięgu ręki leży mój drugi iPhone. Dziś koło trzeciej w nocy polskiego czasu na tym samym ekranie przeczytałem – a jakże, korzystając z czytnika RSS zakupionego w applowskim App Storze – informację o śmierci Steve’a Jobsa.
A co mnie to obchodzi, powie ktoś z Was, używam Linuksa/Windows (niepotrzebne skreślić), telefon mam z Androidem... zabawki Apple są dobre dla hipsterów. Nic bardziej mylnego. Jeśli czytacie te słowa na komputerze z okienkowym interfejsem, jeśli do jego obsługi używacie myszki, jeśli korzystacie z tabletu lub telefonu z dotykowym ekranem... jeśli wreszcie zdarzyło się Wam wzruszyć na kreskówce Piksara... pomyślcie ciepło o facecie, któremu to zawdzięczacie. Bo nawet konkurencja Steve’a bez bodźca w postaci jego wynalazków (tak, jego wynalazków – Steve Jobs opatentował ich – sam lub ze współpracownikami – ponad 300!) dalej dreptałaby w miejscu – vide nokiowa stagnacja rynku telefonicznego przed pojawieniem się iPhone’a – iPhone’a, który – przypomnijmy – wynaleziono tylko przypadkiem podczas pracy nad iPadem!
W którymś z opublikowanych dziś nekrologów określono Stefana mianem współczesnego Edisona. Jako zagorzały wróg legendy edisonowskiej muszę zaprotestować – Steve Jobs to raczej współczesny Tesla.
Samsung, toczący obecnie podjazdową wojnę na patenty z Apple, podczas jednej ze spraw sądowych podważył oryginalność iPada, powołując się na... Odyseję kosmiczną 2001 Kubricka. Faktycznie, tablet z jabłkiem do złudzenia przypomina futurystyczne wówczas tablety, używane przez bohaterów filmu. Tyle że dostrzec w klasyku SF gotowy produkt to jedno, a ziścić futurystyczną wizję – coś całkiem innego.
Nie latamy dziś na księżyc Pan Amem, jak u Kubricka, nie mamy rakietowych plecaków ani samodopasowujących się ubrań, znanych z produkcji science fiction z lat mojej młodości. Jednak znane z Odysei kosmicznej czy Star Treka podręczne dotykowe wszystkopotrafiące komputery zagościły w naszej codzienności właśnie za sprawą El Jobso.
I za tę odrobinę przyszłości w mojej teraźniejszości zawsze będę Steve’owi wdzięczny.
(by pan Marchewka)
Aż tu nagle nadszedł rok 2007 i wszystko się zmieniło. Jako że interesy szły dobrze, a zakup komputera mogłem sobie odliczyć od podatku, w ramach eksperymentu sprawiłem sobie Maka Mini... tak tylko, żeby spróbować.
Piszę te słowa na moim piątym Maku. W zasięgu ręki leży mój drugi iPhone. Dziś koło trzeciej w nocy polskiego czasu na tym samym ekranie przeczytałem – a jakże, korzystając z czytnika RSS zakupionego w applowskim App Storze – informację o śmierci Steve’a Jobsa.
A co mnie to obchodzi, powie ktoś z Was, używam Linuksa/Windows (niepotrzebne skreślić), telefon mam z Androidem... zabawki Apple są dobre dla hipsterów. Nic bardziej mylnego. Jeśli czytacie te słowa na komputerze z okienkowym interfejsem, jeśli do jego obsługi używacie myszki, jeśli korzystacie z tabletu lub telefonu z dotykowym ekranem... jeśli wreszcie zdarzyło się Wam wzruszyć na kreskówce Piksara... pomyślcie ciepło o facecie, któremu to zawdzięczacie. Bo nawet konkurencja Steve’a bez bodźca w postaci jego wynalazków (tak, jego wynalazków – Steve Jobs opatentował ich – sam lub ze współpracownikami – ponad 300!) dalej dreptałaby w miejscu – vide nokiowa stagnacja rynku telefonicznego przed pojawieniem się iPhone’a – iPhone’a, który – przypomnijmy – wynaleziono tylko przypadkiem podczas pracy nad iPadem!
W którymś z opublikowanych dziś nekrologów określono Stefana mianem współczesnego Edisona. Jako zagorzały wróg legendy edisonowskiej muszę zaprotestować – Steve Jobs to raczej współczesny Tesla.
Samsung, toczący obecnie podjazdową wojnę na patenty z Apple, podczas jednej ze spraw sądowych podważył oryginalność iPada, powołując się na... Odyseję kosmiczną 2001 Kubricka. Faktycznie, tablet z jabłkiem do złudzenia przypomina futurystyczne wówczas tablety, używane przez bohaterów filmu. Tyle że dostrzec w klasyku SF gotowy produkt to jedno, a ziścić futurystyczną wizję – coś całkiem innego.
Nie latamy dziś na księżyc Pan Amem, jak u Kubricka, nie mamy rakietowych plecaków ani samodopasowujących się ubrań, znanych z produkcji science fiction z lat mojej młodości. Jednak znane z Odysei kosmicznej czy Star Treka podręczne dotykowe wszystkopotrafiące komputery zagościły w naszej codzienności właśnie za sprawą El Jobso.
I za tę odrobinę przyszłości w mojej teraźniejszości zawsze będę Steve’owi wdzięczny.
(by pan Marchewka)
Ach, a ja pamiętam, jak pierwszy raz na żywo zobaczyłam białego macbooka... co za wzornictwo! Komputerowa poezja. ;) O ile wiem, to też zawdzięczamy Jobsowi, który osobiście pilnował wyglądu nowych produktów.
OdpowiedzUsuńNo i chyba nie istniałyby Angry Birds na Androidzie (bo przecież nie byłoby dotykowych gier, bo nie byłoby dotykowych ekranów i dalej tak jak piszesz). ;D
Aha, i racja z tym Teslą. ;)
OdpowiedzUsuń@ aire - Jobs w ogóle znany był (ciężko mi przychodzi pisać to w czasie przeszłym) z nadzwyczajnej uwagi poświęcanej drobiazgom. Znana jest opowieść, jak to zadzwonił w niedzielę do pracownika Google, żeby zwrócić mu uwagę, że w ikonie Google na iPhonie literka "o" jest w złym odcieniu żółci.
OdpowiedzUsuńOczywiście "Angry Birds" najpierw były na iPhone'a... wszystkie nowe poziomy też najpierw pojawiają się na iPhonie. Przyczyna? Jabłkowa synergia połączonego sprzętu i oprogramowania sprawia, że programować na tę platformę jest łatwiej niż na dziesiątki modeli telefonów z Androidem.
To pisałem ja, pan Marchewka.
Ahahahaha, nawet Google pouczał!! :D:D:D:D
OdpowiedzUsuńTam od razu pouczał. Zwracał uwagę na istotne detale ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym jakże zgrabnym podsumowaniem. Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam maka to był imac g3 jeśli się nie mylę. Jakie wrażenie na mnie wywarł i jak pomyślałam, że jest po prostu ładny i na pewno ktoś kto jest jego właścicielem musi zajmować się grafiką bo w czasach końcówki mojego liceum to właśnie domeną grafików były maki ;)
Dziwnie bedzie patrzyc na wiat bez wizjonera z taka charyzma. Juz dziwnie bylo patrzec na konferencje 2 dni temu ktora poziomem energii przypominala emocje jak na rybach...
Pewnie nigdy nie kupię sobie nic z nadgryzionych jabłkiem bo 1. jestem sknerą, 2. nie mam takiej potrzeby (raczej nie przerzucę się na żaden smartfon, iphone czy inny -nieważne - bo zwyczajnie telefonu potrzebuję tylko do dzwonienia - sms wysyłam raz na ruski rok:)), 3. "tooo american for me":D. Ale, ale.... Steve Jobs wielkim wynalazcą był. Z ochroną swego znaku towarowego momentami przeginał, jak z tą sprawą bloga fanowskiego, ale to sprawy marketingowe. Do maszyn to gość miał łeb!
OdpowiedzUsuńZ tym Teslą jestem z Tobą - tzn. też jestem wrogiem legendy o Edisonie (i nie tylko dlatego, że Teslę zdarzyło się grać w filmie mojemu ulubionemu Davidowi Bowie). A co do Samsunga, to są śmieszni. Przecież każdy wie, że tablet pierwszy to wcale nie u Kubricka był. Jak wszystko ze świata s-f, co się ziściło, wymyślił go Lem.
Zawsze przykro, kiedy umiera wielki człowiek, a tego w żadnym wypadku mu odmówić nie można.
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie mam nic więcej do dodania do tego co napisałeś. Nie potrafię jeszcze.
Ślubny powiedział mi rano, bo on to wyczytał na swoim ipadzie... stwierdził, że to ironia losu. Wizjoner (tak, wiem, to słowo nadużywane w ciągu ostatniej doby) i pasjonat, ze wszystkimi dobrymi i złymi stronami tych określeń. Z niecierpliwością czekam na biografię, która ma być wydana w Stanach pod koniec października.
OdpowiedzUsuń@ erillsstyle - to, co piszesz o pierwszym Key Note Cooka nie napawa optymizmem (nie widziałem, czytałem tylko relacje). Ale może to raczej kwestia tego, że nie pokazali nic rewelacyjnego?
OdpowiedzUsuńJobs pozostawił po sobie silną ekipę własnoręcznie dobieranych ludzi - Scott Forstall, Jonathan Ive, Bob Mansfield, Phil Schiller - i nie są to jakieś anonimowe ryje, tylko ludzie, których możemy oglądać w filmach promujących nowe produkty. Mam nadzieję, że dziedzictwo Jobsa - w postaci tej właśnie ekipy i w postaci planów, które po sobie zostawił - sprawi, że firma się nie stoczy (jak to kiedyś bez Steve'a się stało).
@ ädchen - ja też kiedyś myślałem, że nigdy nie kupię... etc. ;-)
OdpowiedzUsuńCo do tabletu, to może i Lem był pierwszy, ale chodziło raczej o to, kto to pierwszy pokazał. Swoją drogą Jobs starał się osobiście załagodzić konflikt z Samsungiem, ale go nie posłuchali...
@ Intensywnie Kreatywna - też czekam na tę biografię, tylko cena jest porażająca - 20 dolarów za wersję na Kindle?! Ale pewnie i tak się złamię...
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, Jobs skontaktował się z jej autorem jeszcze w 2004 roku - ten zdziwił się, że ktoś tak młody, w połowie kariery chce, by napisać jego biografię. A Steve już wiedział, że ma raka i że zaczęła się jego ostatnia podróż.
Ja nie na temat, ale czy to nie ciekawe jest?;)
OdpowiedzUsuńhttp://deser.pl/deser/51,111858,9404231.html?i=0&bo=1
Ach, pamiętam ten pierwszy raz, kiedy ujrzałam białego Apple'a u znajomej! Od tego czasu pałam niepowstrzymaną żądzą posiadania takiego. Ale to dopiero za kilka lat....
OdpowiedzUsuńAch, pamiętam ten pierwszy raz, kiedy ujrzałam białego Apple'a u znajomej! Od tego czasu pałam niepowstrzymaną żądzą posiadania takiego. Ale to dopiero za kilka lat....
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem największym (i naprawdę niebagatelnym!) osiągnięciem Jobsa było przełamanie monopolu Gatesa. O ile szanuję SJ jako inteligentnego człowieka i niezwykle solidnego i wizjonerskiego wynalazcę, o tyle nie cierpię produktów z jabłkiem za ich wygórowaną cenę, chęć odróżnienia się od Windowsa niemalże na siłę, niepraktyczne rozwiązania designerskie (niewygodne myszy, poukrywane przyciski, generalnie przewagę "urody" nad wygodą), brak możliwości pobawienia się i porozkręcania tego i owego... Ale z szacunku dla osób obchodzących żałobę po Jobsie przyrzekłam sobie nie wpadać w moją zwykłą alergiczną histerię na widok nachalnej promocji i-produktów w filmach i serialach. Przez dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńTo pisałam ja, użytkowniczka Windowsa i Linuksa, korzystająca z cegiełki firmy Sony Ericsson.
@ Joanna
OdpowiedzUsuńJa tam przeżyłem i Windows, i Linuksa, i na Mac OS X pracuje mi się najlepiej. Ale de gustibus non est disputandum...
Ważne, żeby mieć wybór, a - jak zauważyłaś - Steve i do tego się przyczynił.
Co do niewygodnych myszy, to w dużej mierze prawda, choć to pewnie zależy od długości i grubości palców. Tyle że gładzik mojego MB jest tak wygodny, że myszy w zasadzie nie używam - chyba że sporadycznie do gier.
Co do wygórowanej ceny nie zgodzę się - np. MB Air należy do najbardziej korzystnych cenowo produktów w swojej klasie. Nie, Apple nie jest tanie, to pewne, ale wiadomo, za co się płaci.
Co do chęci odróżnienia się od Windows, to MS ściągał ile wlezie od Apple (Apple z kolei swojego czasu zerżnęło co się tylko dało od Xeroxa, ale to było dawno, poza tym zżynając, zrobili produkty lepsze od oryginału :-)).
A co do rozkręcania, to niedawno zmieniłem pamięci w MB swoim i Marchewkowej, więc jak najbardziej się da.
Ja ubolewam jak tylko można nad śmiercią Jobsa. Mój ulubieniec, designer, innowator - zresztą, jestem zakochana w znaku jabłuszka nie od dzisiaj. Używałam wszystkiego - Windowsa, Linuxa i OSXa, ale z dwóch ostatnich byłam najbardziej zadowolona. Prostota instalacji i wielorakość wyboru oraz możliwość pracy z niesamowitymi narzędziami.Wygórowana cena - cóż, płaci się za markę i jakość. Wielu posiadaczy Apple uważa, że jakoś sprzętu jabluszkowego nie umywa się do tzw. przez nich blaszaków.
OdpowiedzUsuńAle teraz najważniejsze jest to, że umarł wielki człowiek! :((((((