No takiej przerwy na tym blogu jeszcze nie było!
Chciałabym napisać, że to wszystko tylko przez niesamowite upały (mieszkamy na poddaszu) i że teraz wracam do regularnego szycia. Niestety, dużą winę za moje nieszycie ponosi maszyna, którą kupiłam wiosną tego roku, tuż po tym, jak silnik lidlowej Silverki wyzionął ducha (po 6 latach codziennego intensywnego szycia miał prawo, jednak nie opłacało się go wymieniać).
Ta maszyna to Gritzner 1037. Od początku były z nią problem - samoczynnie opadał transport i można go było podnieść tylko przez kilkukrotne naciśnięcie przycisku biegu wstecznego - zwalałam go jednak na blokadę transportową. Wyrobi się. Niestety, nic się nie wyrobiło, a z czasem maszyna przestała utrzymywać naprężenie nici i przeszywać podklejony lub złożony kilka razy materiał. Do całości dołączył się smrodek spalenizny, wydobywający się wnętrza na najwyższych obrotach silnika.
Walczyłam z nią jeszcze przez kilka tygodni, ale ostatecznie poszła do serwisu, a ja zostałam z Tułą z lat '60., która szyje równo i szybko, zdarza jej się jednak gubić pojedyncze szwy.
Jeszcze przed odesłaniem Gritznera na obu maszynach zdążyłam uszyć z bawełnianej popeliny spódnicę, która jest częścią jesiennego kompletu udającego szmizjerkę (znajdziecie go na moim profilu na Instagramie). Bluzka niestety musi poczekać.
Spódnica to Capri z zeszłorocznej Burdy Vintage. Po raz kolejny zdecydowałam się na ten model, bo w poprzedniej wersji przechodziłam całe lato! Marszczenie tym razem ułożyłam na biodrach i plecach. Przód pozostał gładki. Zapinana jest oczywiście na rząd zatrzasek, jednak zamiast listwy na zapięcie zastosowałam głębokie odszycia (pokrywają się z tymi, które będą w bluzce).
Walczyłam z nią jeszcze przez kilka tygodni, ale ostatecznie poszła do serwisu, a ja zostałam z Tułą z lat '60., która szyje równo i szybko, zdarza jej się jednak gubić pojedyncze szwy.
Jeszcze przed odesłaniem Gritznera na obu maszynach zdążyłam uszyć z bawełnianej popeliny spódnicę, która jest częścią jesiennego kompletu udającego szmizjerkę (znajdziecie go na moim profilu na Instagramie). Bluzka niestety musi poczekać.
Spódnica to Capri z zeszłorocznej Burdy Vintage. Po raz kolejny zdecydowałam się na ten model, bo w poprzedniej wersji przechodziłam całe lato! Marszczenie tym razem ułożyłam na biodrach i plecach. Przód pozostał gładki. Zapinana jest oczywiście na rząd zatrzasek, jednak zamiast listwy na zapięcie zastosowałam głębokie odszycia (pokrywają się z tymi, które będą w bluzce).
PL
Spódnica: uszyłam sobie (część kompletu)
Wykrój: zmodyfikowany Capri z Burdy Vintage 2014
EN
50s style skirt: made by me
Pattern: modified Capri from Burda Vintage 2014
Przykro czytać o takich maszynowych problemach... Mam nadzieję, że zestaw uda się skompletować.
OdpowiedzUsuńKiedyś się uda, ale kto wie, jak szybko ;].
UsuńDziękuję!
O jakie piękne retro, już czekam na stylizację na Tobie Justynko :)
OdpowiedzUsuńJuż ją szykuję :). Dziękuję Ci serdecznie!
UsuńPrzepiękna spódnica. Życzę powodzenia w sprawie maszyny, bo bardzo jestem ciekawa tej bluzki.
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuję!
UsuńJaka piękna!
OdpowiedzUsuńMiło mi wielce, że się podoba :).
UsuńPiękna spódnica. Świetna tkanina i wzór :) Mam nadzieję że niedługo skończą się Twoje problemy z maszynami, mocno trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuję!
Usuńspódnica prezentuje się nieziemsko !
OdpowiedzUsuńPorcelainDesire
Cieszę się i dziękuję!
UsuńNie mogę się doczekać !!!! SUPER
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :).
UsuńSpojrzałam na archiwum wpisów i rzeczywiście nie było Cię ponad miesiąc! Współczuję problemów z maszynami, najgorsze co może być - są pomysły i nie ma ich jak zrealizować...
OdpowiedzUsuńPiękna spódnica! Życzę szybkiego powrotu sprzętu, żebyśmy mogły zobaczyć cały komplet.
(muszę się przyjrzeć temu wykrojowi, może dodałabym nowy model spódnicy do moich sukienek?... *^v^*)
Ano właśnie. Wiało pustkę przez miesiąc. A spódnicę bardzo polecam. Trzeba w niej tylko zmniejszyć ilość marszczenia, bo jest oryginalnie naprawdę obfite.
UsuńDziękuję Ci serdecznie!
piękna!
OdpowiedzUsuńDziękuję :).
UsuńNaprawdę piękna spódnica! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili,
VANILLAMADNESS.com
Bardzo dziękuję!
UsuńSpódnica jest śliczna. A co do maszyny, to słyszałam, że z Janome są dobrej jakości. Ja mam z Łucznika, najprostszy model i jest raczej przeciętny, a w niektórych sytuacjach tragiczny.
OdpowiedzUsuńMarchewkowa wymiatasz!! Twój blog jest moim ulubionym jeśli chodzi o retro/vintage.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na bluzkę bo spódnica to marzenie.
Twój blog został okrzyknięty najpopularniejszym i najbardziej wpływowym blogiem szyciowym w Polsce...
OdpowiedzUsuńGratulacje... :))
P.
A gdzie to tak?
Usuń