Zasiadłam w czwartek do maszyny, żeby uszyć partię wielorazowych płatków kosmetycznych. Do ich wyprodukowania użyłam resztek cienkiej bawełnianej frotte, którą lata temu kupiłam w sklepie sprzedającym nadwyżki produkcyjne. I tak sobie w trakcie tego szycia pomyślałam, że podzieliłabym się z Wami moimi sposobami na sprawianie, że krawiectwo staje się bardziej przyjazne środowisku i społeczeństwu, bo wbrew pozorom nie jest takie z marszu.
[kliknij, aby powiększyć]
Mimo że domowa produkcja własnej odzieży ma ogromną przewagę nad innymi sposobami nabywania ubrań - daje pewność, że dana odzież została wyprodukowana w sposób etyczny - to nie jest całkowicie pozbawiona wad. Myślę tu przede wszystkim o niekontrolowanym zakupie i zużyciu materiałów niewiadomego pochodzenia, które nie tylko generują tony odpadów (często nieprzetwarzalnych), ale - podobnie jak szybka moda - przyczyniają się do wspierania nieuczciwych praktyk producentów tekstyliów.
Aby nieco zminimalizować swój negatywny wpływ na naszą planetę, od kilku ładnych lat:
- wybieram materiały wyższej jakości, które nie zniszczą się po kilku praniach (ostatnio kupuję głównie len, a unikam czystej wiskozy). Dodatkowo wszystkie uszyte przez siebie rzeczy piorę w siateczkach do bielizny, co przedłuża żywot tkanin;
- decyduję się na materiały bez wzorów, gdyż są zdecydowanie bardziej uniwersalne i łatwiej je zestawić;
- zanim kupię materiał w klasycznym sklepie z tkaninami, szukam alternatywy w sklepach z resztkami poprodukcyjnymi oraz w lumpeksach. Wiadomo, że nie zawsze kończy się to powodzeniem, ale warto próbować;
- staram się dowiedzieć jak najwięcej o producencie, a przede wszystkim wybieram sklepy, które jasno informują, jaka firma wyprodukowała dany produkt;
- guzików, zatrzasków i zamków poszukuję w lumpeksach nim kupię je w pasmanterii;
- unikam szycia odzieży, której nie założyłabym wielokrotnie w ciągu roku;
- ograniczam się do uszycia kilku/kilkunastu rzeczy rocznie;
- przerabiam ubrania z lumpeksu lub te od lat nienoszone;
- gromadzę wszystkie resztki materiałów, a następnie używam ich do wypełnień zabawek/puf lub szyję z nich drobiazgi (jak płatki ze zdjęć albo prezenty dla najbliższych);
- próbki odzieży szyję z prześcieradeł i poszewek kupionych w lumpeksie, a następnie wykorzystuję je w roli ściereczek lub wypełnienia;
- zostawiam nawet najbardziej niekształtne resztki flizeliny, które tnę na wąskie paski i używam do podklejania zapasów;
- nie wyrzucam starych papierowych wykrojów, a po wymazaniu wcześniejszych oznaczeń używam ich do ponownych odrysowań;
- nie prenumeruję magazynów z wykrojami, a kupuję wyłącznie te numery, w których znajdę coś ciekawego, co zdecydowanie zmniejsza produkcję makulatury...
- ... i w końcu mam gdzieś algorytmy mediów społecznościowych, które wielu szyjących zmuszają do szycia ponad miarę.
Te wszystkie czynności to tak naprawdę drobnostki, ale w znacznym stopniu pomagają mi ograniczyć odpady i przynajmniej choć trochę nie przyczyniać się do nieetycznych zachowań niektórych producentów tekstyliów.
A Wy macie jakieś swoje sposoby?
Płatki kosmetyczne to zszyte dwa owalne kawałki frotte,
wywinięte na prawą stronę, a następnie przestębnowane:

[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
🇵🇱
Wielorazowe płatki kosmetyczne: uszyłam sobie
Materiał: bawełniana frotte
🇬🇧
Reusable cotton pads: made by me
Fabric: terry cotton
Za wszystko oklaski, ale za to ostatnie - podwójne :) Ja z tych nieszyjących, nie wypowiem się więc :)
OdpowiedzUsuńA tam zaraz oklaski!
UsuńRobię, co mogę 😊.
O tak, ten nadmiar zapasów i ciągłe dokupywanie nowych motków... Skąd ja to znam? Ale też już kupuję w lumpkach wyłącznie, staram się również kupować wyłącznie włókna naturalne, bo plastik się nie rozłoży, niestety.
OdpowiedzUsuńBycie pro eko to masa różnych codziennych wyborów, nie jest to sprawa prosta w cywilizacji nastawionej na produkcję i konsumpcję. Jeśli naprawa butów kosztuje więcej niż nowe buty to ugh... słabo z tym.
No ale staramy się, a to najważniejsze!
Uściski! ♥
Gdyby każdy chciał wprowadzić choć jedną drobną zmianę, to żyłoby się nam zdecydowanie lepiej. Ale niektórym nie chce się nawet oddzielić plastiku od papieru przed wyrzuceniem 😩.
UsuńCałusy!
A tak, znamy... Yvh, co zrobić. Trzeba robić swoje i mieć nadzieję, że może kiedyś?
UsuńPopieram w całości Twoje działania! Ja praktycznie nie kupuję ubrań, przestałam dziergać, bo ile można mieć czapek, szali etc., szyję od wielkiego dzwonu. Mam za to nowe, zdrowe hobby - kwiaty doniczkowe ;) Ogólnie staram się być zero waste.
OdpowiedzUsuńW jakiej temperaturze pierzesz te płatki? Pomysł genialny 🙂
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńPiorę w 30-40°C, ale do prania używam płynów ze zwiększonymi właściwościami dezynfekującymi, aktywnymi od 20°C.
I do ostatniego płukania dodaję octu!
Usuń