Jeśli śledzicie moje konto na Instagramie lub na Facebooku, to zapewne już wiecie, że od kilku tygodni szyję turkusowy kostium (ołówkowa spódnica + żakiet) z elanowełny. Do jego stworzenia zainspirował mnie ten oto model z 1959 roku. Materiał na kostium nabyłam na Allegro; na szczęście nabyłam go pół metra więcej, bo już podczas krojenia okazało się, że prawa strona jest w niektórych miejscach pokryta skazą (jaśniejszymi pasami). Udało mi się ją jednak sprawnie ominąć.
Bez małej krawieckiej tragedii nie byłoby marchewkowego szycia!
Bez małej krawieckiej tragedii nie byłoby marchewkowego szycia!
Sama elenowełna jest lekko lejąca i niezbyt gruba. Trochę jednak waży. Wiecie, jak to jest z lejącymi się materiałami! Jedyną jej wadą jest różnorodny splot, który sprawia, że podłożenie odrobinę się łamie. Mam jednak nadzieję, że po jakimś czasie się ułoży i kanty znikną.
Przejdźmy jednak do spódnicy, bo to ją pierwszą udało mi się skończyć.
Spódnica ołówkowa, jak to spódnica ołówkowa - właściwie zawsze wychodzi taka sama, dlatego skusiłam się na model 117 A z Burdy 2/2017, który, nieco przedłużony, całkiem nieźle wpisuje się w trendy końca lat '50. Oczywiście wykrój wymagał kilku przeróbek, ale o tym za chwilę, bo...
...rozmiar bioder tego wykroju dobrałam według nieco innej metody niż to robiłam do tej pory. Zamiast mierzyć tylko biodra w najszerszym miejscu, zmierzyłam je wraz z wystającym poza sylwetkę dołem brzucha i dopiero wtedy dobrałam odpowiednią szerokość spódnicy. Takie mierzenie obwodu bioder sprawia, że w gotowym modelu całkowicie unikniemy nieestetycznych poziomych linii, biegnących od pośladków do brzucha (świadczą one o zbyt małej ilości materiału w tych okolicach - przykład nr 1, przykład nr 2), a spódnica pozostanie gładko dopasowana do sylwetki.
Aby prawidłowo zmierzyć obwód bioder, należy do najbardziej wystającego miejsca na brzuchu przyłożyć prostopadle do podłogi długą linijkę/tyczkę bambusową/listewkę (tu przyda się pomoc drugiej osoby), a następnie zmierzyć biodra w najszerszym miejscu, obejmując metrem krawieckim ułożoną linijkę, tyczkę czy listewkę. I wierzcie mi, tu nawet centymetrowa różnica ma znaczenie!
[kliknij, aby powiększyć]
Zgodnie z pomysłem konstruktora, nasada paska spódnicy 117A znajduje się 3 cm pod talią, a więc musiałam ją podnieść i dopasować do swoich wymiarów. Dodatkowo konieczna była tu modyfikacja pozwalająca na zmieszczenie pełnych pośladków, mimo że mam całkowicie płaską pupę. Najwidoczniej Burda założyła, że nosicielkami tego modelu będą osoby pozbawione tej części ciała ;]. Spódnicę oczywiście wydłużyłam i pozbawiłam patek, które pierwotnie planowałam wszyć (nawet je skroiłam i zszyłam!). Niestety, sprawiały, że spódnica stawała się zbyt ciężka.
Ostatecznie wyszło tak!
Przód:
Bok:
Tył:
Zbliżenie na bok. Zapasy szwów klinów prawdopodobnie będę musiała jeszcze przyciąć, a brzegi pokryć preparatem zapobiegającym strzępieniu się materiału. Niestety, obrzucenie odznacza się na prawej stronie:
Podłożenia przyszyte ręcznym ściegiem niewidocznym. Brzeg podłożenia spódnicy obszyty ręcznie nicią perłową (nie chciałam dodatkowo obciążać go lamówką):
Podszewka (cieniutka i rozciągliwa):
[kliknij wybrane zdjęcie, aby je powiększyć]
PL
Spódnica: uszyłam sobie
Wykrój: 117A, Burda 2/2017
Elanowełna: Allegro
Podszewka: Allegro
EN
50s style pencil skirt: made by me
Pattern: 117A, Burda 2/2017
Fabric (polyester-wool mix): Allegro
Lining: Allegro
Pamiętam ten wykrój na spódnicę z patkami w Burdzie, mi też on przypadł do gustu. W Twoim wykonaniu spódnica wygląda szałowo.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję! :)
UsuńGenialny kolor, już czekam na górę, będzie pięknie!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, Paulinko! Buziaki.
Usuńcudo.pieknie uszyte .a w rekawiczkach sie zakochalam
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję! A rękawiczki są wintydżowe, dostałam je kilka lat temu w prezencie.
UsuńMatko z ojcem, precyzja godna NASA!
OdpowiedzUsuń:D Dziękuję bardzo!
UsuńPo prostu sie zakochałam:D nic dodać nic ująć:D
OdpowiedzUsuńMiło mi ogromnie :). Dziękuję!
Usuńjak zawsze pięknie uszyte. podziwiam cię za obrzucanie brzegów zygzakiem. ja nie obejdę się bez overlocka.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :)
UsuńOwerloki są OK. I kiedyś z nich korzystałam, ale w końcu uznałam, że przy takich rekonstrukcjach odzieży, to jednak owerlok nie pasuje i przerzuciłam się na zygzak :).
Z drugiej strony pewnie te krawcowe z lat 50/60 dałyby sie pokroić za takiego owerlocka.
UsuńBabie to nie dogodzi, zawsze chce na odwrót :D
Szałowa! Zdjęcia na ludziu mam nadzieję takoż będą :-D
OdpowiedzUsuńNo będą, będą, bo pogoda bardzo odpowiednia :D.
UsuńDzięki Ci wielkie, Lenko :*.
Wygląda bosko! Nie mogę się doczekać żakietu :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :D.
UsuńJak zwykle "szydełkowa robota". Ku pokrzepieniu serc mam podobny problem przy podkładaniu gdy robią się kanty- frustrujące. Zaprasowuję wówczas sam brzeg przez wilgotną szmatkę, ale tak by nie odbił się margines. Jeśli masz jakieś inne metody chętnie przyjmę dobrą radę. Chciałabym Cię też zapytać co to za preparat na strzępiące brzegi? Gdzie go można nabyć i czy nie schodzi w praniu? Dziękuję z góry za odpowiedź. Ula
OdpowiedzUsuńNiestety, tu zaprasowywanie przez mokrą szmatkę niewiele daje, bo struktura materiału jest różna (pasy węższe są sztywniejsze, pasy szersze - bardziej miękkie). To jest właściwie pierwsza tkanina tworzący takie kanty, z którym mam do czynienia. Wszystkie poprzednie po odwieszeniu gotowej odzieży ładnie się dostosowywały.
UsuńA co do preparatu, to jest to wzmacniacz brzegów marki Prym. Kupiłam go w sklepie z pierdółkami rękodzielniczymi, ale zapewne dostępny jest też w sieci. Po wycięciu elementu wykroju produkt nakłada się na brzegi zapasów, co zapobiega strzępieniu. Stosuję go od niedawna, więc jeszcze nie wiem, czy nie schodzi w praniu. Producent jednak zapewnia, że nie.
Pozdrowienia!
Marcheweczko, mnie też zaintrygował preparat zapobiegający strzępieniu się materiału. Co to jest? Jak często go stosujesz i do jakiego rodzaju tkaniny?
OdpowiedzUsuńSpódniczka - to istny majstersztyk! Precyzja na najwyższym poziomie :)
pozdrawiam
Gosia
Ten preparat to wzmacniacz brzegów marki Prym. Stosuję go od niedawna (to tej pory tylko na widocznej na zdjęciach elano-welnie), ale sprawdza się bardzo dobrze. Pokrywa się nim brzegi zapasów, co zapobiega wychodzeniu nitek.
UsuńPonoć świetny do dziurek do guzików. Sama jeszcze tego nie próbowałam.
Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam!
Droga Marchewko, cały kostium jest piękny! Ale ja nie o tym: ta "sztuczka" z mierzeniem bioder była w podręczniku krawiectwa z lat 80., który dawno temu pożyczyłam komuś i chyba sobie odkupię, ze względów sentymentalnych, bo nie szyję; na końcu było o zdejmowaniu miary i tabele rozmiarów i wszędzie widniał "obwód bioder z uwzględnieniem wypukłości brzucha". Wygooglałam, to najprawdopodobniej było "Krawiectwo. Podręcznik technologii dla ZSZ" Henryka Czyżewskiego. Inna sprawa, że te wspomniane przez Ciebie poziome linie na wysokości bioder są tak powszechne na zdjęciach gazetowych, sklepowych itp., że pewnie są dużo częściej uznawane za normalne/poprawne niż za błąd w sztuce krawieckiej/za mały rozmiar. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAno właśnie, praktycznie wszędzie widzimy spódnice ołówkowe z takimi marszczeniami na wysokości bioder. I tak jak piszesz, zapewne większość nie zdaje sobie sprawy z tego, że to źle dobrany rozmiar, a tych lini wcale nie musi tam być.
UsuńBardzo Ci dziękuję i pozdrawiam równie serdecznie! :)
Super kostium, bardzo lubię stylizcję na lata 50. (nawet sobie włosy trochę zrobiłam w tym stylu).
OdpowiedzUsuń