Media wmawiają nam, że jesteśmy kiepscy. Mówią, że mało czytamy, że źle się ubieramy, że źle gotujemy i nieumiejętnie sprzątamy. Że słabi z nas kierowcy i naukowcy.
Czy mają rację? Oczywiście, że nie. Nie utrudnia im to jednak skutecznego docierania do młodszych pokoleń, które z braku umiejętności uczyniły kult.
Może właśnie dlatego internet obiegają zdjęcia rozbebeszonych łóżek, zawalonych śmieciami szaf, półek, na których stoi jedna książka, spleśniałych garów w zlewie, zeschniętych roślin czy porwanych ubrań. Brak umiejętności radzenia sobie z czynnościami podstawowymi stał się wyznacznikiem lepszości. Nie potrafię, więc jestem i muszę się tym pochwalić w sieci. Czy nie takie jest założenie?
Szczególną niechęcią darzone są czynności domowe. Bo przecież powszechnie wiadomo, że jak człowiek gotuje i sprząta chałupę, to nie ma czasu na porządną pracę i zajęcie się własnym hobby. A jak nie kupuje, tylko robi sam, to znaczy, że go nie stać, prawda? ;]
I tak osoby, które nie uczestniczą w masowej konsumpcji, są wyrzucane poza margines jako niepostępowe i biedne. Niestety, w ten sposób postrzegani są również domowo szyjący.
Jasne, brak pewnych umiejętności to nie jest powód do wstydu! Nie jesteśmy robotami. Wstydzić powinniśmy się za to niechęci do spróbowania. Na przykład takie gotowanie to na poziomie podstawowym po prostu umiejętność wykonania prostej instrukcji - ale wynik często okazuje się niewspółmiernie smaczny i efektowny w stosunku do prostoty owej instrukcji. Wstydzić powinniśmy się również nielogicznego myślenia. Skoro przypalasz wodę w garze, to ustaw sobie alarm. Nie będziesz musiała potem wstawiać zdjęcia spalonego naczynia na Facebooka :>.
Nie piszemy tu jednak o popadaniu w skrajność. Każdy ma prawo do pleśniaka w lodówce i błota w przedpokoju. Warto jednak pamiętać, że wcale nie jesteśmy takim kiepskim narodem, jak nam usiłują wmówić. Nie musimy posiłkować się kultem nieumienia, żeby podwyższyć swoją samoocenę!
A na moją samoocenę najlepiej wpływa porządne szycie. Rzućcie więc okiem na dzisiejszą produkcję.
Sukienka ze zdjęć - a właściwie tylko góra, bo dół jest połówką koła - to model #133 z Burdy 3/2013. Całkowicie pozbawiona ramion, wymaga zastosowania biustonosza bez ramiączek lub półkoszulka/szmizetki (elementu garderoby, który udaje bluzkę). Ja oczywiście zdecydowałam się na to drugie rozwiązanie. Bo jak to tak? Świecić na ulicy gołymi ramionami? :>
Do wyprodukowania sukienki użyłam rozciągliwej w poprzek bawełny, przypominającej nieco cienką gabardynę. Tkanina, dość sztywna i lekko szeleszcząca (zapewne przestanie taka być po kilku praniach), wymagała użycia stopki kroczącej i igły do dzianin. Ze zwykłym sprzętem nie chciała współpracować.
Burda o tym nie wspomina, ale ten model zawsze powinien być szyty z materiałów rozciągliwych w poprzek. Projektant poskąpił tu luzu nawet na oddech.
Na zdjęciach sukienka jeszcze niewykończona - zabrakło mi 2 centymetrów lamówki na odszycie dekoltu.
[kliknij, aby powiększyć]
Na poręczy zobaczycie tkaninę, z której powstanie półkoszulek:
[kliknij, aby powiększyć]
[kliknij, aby powiększyć]
Rękaw kończy się niewielkim rozcięciem:
[kliknij, aby powiększyć]
Wewnętrzny brzeg odszycia rękawa obszyłam lamówką:
[kliknij, aby powiększyć]
Dół spódnicy wykończyłam odszyciem ze skosu, które podszyłam ręcznie ściegiem niewidocznym:
[kliknij, aby powiększyć]
Jesienna sukienka w kwiaty: uszyłam sobie, model #133 - Burda 3/2013
Tkanina: kupiona 3 lata temu w sklepie na ul. Piłsudskiego we Wrocławiu
niesamowite, że nie mam pojęcia co oznacza "półkoszulek".
OdpowiedzUsuńKażdy dzień to powód do poznania nowych niesamowitych słówek :D
Ja tę nazwę poznałam dzięki moim fejsbukowym obserwatorom.
UsuńZnałam jedynie angielski odpowiednik - dickey.
to prawie jak czoli (nie wiem jak to się pisze) do sari :)
Usuńjuż wygląda pięknie, a jak ją wykończysz to będzie prześliczna, kobieca sukienka. Ja bym tylko zmieniłam długość bo lubię takie przed kolana, wiem, wiem, Ty wolisz dłuższe :)
OdpowiedzUsuńPrzy tej górze można dowolnie szaleć z długością :D.
UsuńDziękuję Ci serdecznie, O-rety!
Zacznę od tego, że osoby, które nie uczestniczą w masowej konsumpcji to hipsterzy - hyhy tak mi się skojarzyło:) Zdecydowanie pokazałaś lepszą twarz tego modelu bo jak odlądałam sukienkę z tą górą w burdzie to pomyślałam że to taki ślubny koszmarek. A jednak można coś z tym zrobić!:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! :)
UsuńZ naszych obserwacji wynika, że hipsterzy to ci, którzy tylko twierdzą, że są wbrew masowej kulturze i chwalą się brudnymi garami :P.
To będzie piękna sukienka! Fajnie zobaczyć ją w takiej wersji - zastanawiałam się kiedyś właśnie nad górą z tego modelu i dołem z koła. Może się kiedyś zdecyduję. Dobrze wiedzieć o konieczności dobrania elastycznego materiału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na efekt końcowy z koszulką :)
W rękawach luzu nie ma w ogóle, są całkowicie przylegające, co widać już nawet na modelce.
UsuńPodobnie jest z biustem i talią.
Naprawdę warto ten model wypróbować.
Dziękuję serdecznie i pozdrawiam!
Piękna suknia, dół cudnie się uklada, a pomysł z pokoszulką rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńZaniemówiłam po zobaczeniu sukni z rosyjskiej Burdy. Dla takiej kreacji poszłabym jeszcze raz do ołtarza :)
Model jest naprawdę ciekawy. Można z niego wiele wycisnąć.
UsuńOgromnie dziękuję!
Świetna ta kieca!!!1
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :D.
UsuńAleż piękna sukienka. I świetny materiał
OdpowiedzUsuńPokłony bije w podzięce :).
Usuńno i nastepne arcydzielo nam pokazujesz, fachowo uszyta i bedzie z wdziekiem noszona.
OdpowiedzUsuńGratuluje
Serdecznie Ci dziękuje za tak miłe słowa :).
UsuńMarchewkowa, "niepostępowe" i "biedne" nieuczestniczenie w masowej konsumpcji w Twoim wydaniu to ja podziwiam już od dłuższego czasu. Przepiękna sukienka!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję :).
UsuńI admire your work and your retro style! I only wish i could read Polish!
OdpowiedzUsuńThank you so much, Marilo! :)
UsuńPiękny wstęp! Rozwinięcie jeszcze lepsze. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy mnie też nie stać na sukienkę? I tak odkurzyłam ostatnio mojego amazońskiego Łucznika, powoli rozkręcam się z szyciem.
OdpowiedzUsuń(Najgorsi są ludzie, którzy gotują, umieją to robić i jeszcze lubią. A na koniec sprzątają kuchnię od góry do dołu i chwalą się swoimi cudownymi bułeczkami drożdżowymi z domową konfiturą różaną. Nołlajfy, relikt dawnej epoki...)
Jak już ktoś konfitury robi, to znaczy, że 3 w nocy szoruje wannę :>. Wiadomo!
UsuńBardzo Ci dziękuję i życzę samych udanych projektów krawieckich.
Fason jak fason - w Twoim stylu, po prostu :) ale materiał jest boski, bardzo mi się podoba :) i efekt całości jest powalający :)
OdpowiedzUsuńpz. podziwiam za cierpliwość do wykończeni, mi się nie chce zazwyczaj, np. lamówką od środka, bo przecież i tak nie widać ;)
Ja zwykle odszycia lamówkuję, bo obrzucone brzegi mnie gryzą :P.
UsuńBiję pokłony w podzięce za tak miłe słowa!
"A jak nie kupuje, tylko robi sam, to znaczy, że go nie stać, prawda? ;]"
OdpowiedzUsuńjak mnie to wzrusza :-D
żeby te ludzie wiedzieli ile kosztuje motek porządnej włóczki i ile to się trzeba narobić... ale potem ile satysfakcji, bo jest unikalna rzecz, której nikt inny nie ma (chyba że se zrobi, heh!)
Masz rację, Leno, zrobienie swetra jest dużo droższe niż kupienie go w sklepie. Z tym, że jakość ręcznie zrobionego, będzie dużo wyższa niż dzianin nawet z wyższej półki cenowej - może za wyjątkiem cieniutkich kaszmirowych swetrów za pół pensji - nie wyobrażam sobie dziergać w domu takiej cienizny.
UsuńTakie jest niestety przekonanie. Robi sam, to znaczy, że nie ma kasy :>.
UsuńTylko sami zainteresowani wiedzą, jakie to koszty i ile pracy.
Dziękuję serdecznie! Miłego dnia :).
To co mnie fascynuje od wielu lat to fakt, że tracenie dwóch dni w tygodniu na drogie chlanie po knajpach, bycie pijanym, urwany film i kaca-giganta jest akceptowalnym hobby a tworzenie rzeczy (gotowanie, dzierganie, szycie, ale też, bo ja wiem... sklejanie modeli, uprawa roślin zjadywalnych, zbieranie grzybów, ogólne majsterkowanie itd) już nie. Mamy tu coś rypniętego z priorytetami.
UsuńAle dobra, jeszcze zobaczymy po zombie-apokalipsie, kto będzie miał fajne ciuchy, ciepłe sweterki, dżem z dzikich poziomek i grzybki w occie. A kto będzie miał tylko marskość wątroby :D
@msh: Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Piona! :D
UsuńO, ja to właśnie bym i grzybki zbierała i gotowała i szyła i jeszcze książkę poczytała. Tylko kiedy?
UsuńDroga Marchewkowo, sukienka jest przecudna! Muszę zacząć szyć ubrania dla siebie, to może za rok - dwa dojdę do Twojego poziomu mistrzostwa ;)
OdpowiedzUsuńA jakie tam mistrzostwo. Mistrzem to można być po 20 latach szycia :P.
UsuńCieszy mnie bardzo, ze sukienka się podoba. Ogromnie dziękuje!
Tak, ileż to razy słyszałam: "a po co ty się tak męczysz, jak takie można kupić?". A pewnie, że można, tylko na pewno nie takie...
OdpowiedzUsuńAlbo: "zamiast dziergać powinnaś się nauczyć obsługi komputera". No, to się nauczyłam, ale dopiero, jak odkryłam ile w sieci można znaleźć rękodzieła :)
Przetrzymałam takie komentarze i upór się opłacił - nie finansowo, oczywiście - bo przynajmniej ci, co mnie znają, potrafią docenić pracę włożoną i w gotowanie i w ręcznie wykonane prezenty...
Niestety, nam się ciągle wmawia, że kupione jest lepsze.
UsuńMam nadzieję, że kiedyś to się zmieni.
Ileż to już razy słyszałam od koleżanki, że przecież mnie stać, to po co szyję i przerabiam ubrania. Ale cóż, nie dla każdego jest to przyjemnością. Dla mnie jedną z wielu jest oglądanie Twoich sukienek, są przepiękne :)
OdpowiedzUsuńJasne, wiele osób woli kupić, ale po co poniżać tych, którzy robią ręcznie?
UsuńBardzo Ci dziękuję :).
Ty szyjesz pięknie i za to wielkie brawa.
OdpowiedzUsuńTeż nie bardzo rozumie jak można chwalić się brudem i spalonymi garami /tego trzeba się wstydzić/ to Ty masz się czym chwalić, a mnianowicie talentem do szycia...pozdrawiam...
Bastamb, serdecznie Ci dziękuję za tak przemiłe słowa!
UsuńPozdrowienia :).
Piękna sukienka, tkanina też jest urocza. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOgromnie dziękuję! :)
UsuńDokładnie 5 minut temu wstałam od maszyny, na której szyłam bluzkę z rozcięciami przy mankietach rękawków do łokcia! Znowu szyjemy jednocześnie podobny element (jak z kimonowymi rękawami w sukience *^o^*).
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tym, co napisałaś na początku wszystkimi kończynami, chociaż to nic zaskakującego, bo jestem przecież z tych, co same ugotują, wydziergają i uszyją. ^-^*~~ Ludzie, którzy z góry deprecjonują powyższe czynności są po prostu leniwi, tak uważam!
Bardzo podoba mi się tkanina, jakiej użyłaś, i ciekawa jestem efektu końcowego ze szmizetką.
No to krawiecka piona! :D
UsuńBardzo Ci dziękuję. Miłego dnia.
ALeż cudna, już czekam na zdjęcia na Tobie!
OdpowiedzUsuńPokłony biję w podzięce, Paulino!
UsuńMiałam chrapkę na ten model, ale nie wiedziałam jak to będzie wyglądało na człowieku (który nie jest modelką z Burdy)... Także poczekam na Twoje zdjęcia, mam nadzieję że zaprezentujesz nam sukienkę na sobie :) Z półkoszulkiem i bez ;)
OdpowiedzUsuńPS.Motywujesz :)
Nawet bez wykończonego dekoltu widzę, że sukienka leży bardzo ładnie.
UsuńMocne dopasowanie sprawia, że dekolt nie podjeżdża i nie opada.
Myślę, że wykrój jest wart wypróbowania.
Serdecznie Ci dziękuję :).
Przepiękna! Och, jak ja Ci zazdroszczę umiejętności! Uwielbiam taki dekolt - ja nosiłabym bez żadnego "półkoszulka", a w wersji bardziej nowoczesnej i codziennej nie bałabym się pokazać ramiączek od stanika:)
OdpowiedzUsuńA.
A też tak można.
UsuńJa tu troszkę z tymi gołymi ramionami ściemniam :P.
Dziękuję ogromnie!
Przepiękna sukienka. Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądała z koszulką:)
OdpowiedzUsuńNiedługo się przekonamy.
UsuńBardzo dziękuję! :)
Od ok. roku podglądam Twój blog, ale dopiero teraz zdecydowałam się napisać parę słów. Twoje kreacje są dla mnie uosobieniem kunsztu i profesjonalizmu. Dostałam maszynę do szycia od mikołaja w zeszłe święta :), więc sama zaczęłam szyć. Mam za sobą bardzo proste 'szyciowe projekty', takie jak spódnice różnej maści, luźne kardigany, sukienki-tuby. W miarę upływu czasu efekty mojego szycia są jednak coraz lepsze. Natomiast z dumą noszę nawet pierwsze uszyte przeze mnie ubrania i prawie zawsze, ubrana w 'swój' ciuch otrzymuję masę komplementów. Osoba wtajemniczona zauważyłaby często masę niedoróbek, ale nawet takie niedoskonałe ciuchy różnią się na ulicy i zwracają uwagę, bo są inne od tych znalezionych na półce w Hennes&Mauritz. Nie rozumiem, jak Ty, ubrana w uszyte przez siebie ciuchy-ideały, mogłaś spotkać się z opinią, że szyjesz z biedy? Jedyną dla mnie odpowiedzią na to pytanie jest... zwykła ludzka zazdrość. Bo Twoje ubrania są obłędne pod każdym względem. Nie chciałam słodzić, tylko stwierdzam fakty. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiele osób nie potrafi docenić ręcznie robionych rzeczy, bo ciągle wierzy w to, że kupione w sklepie jest lepsze.
UsuńOby to się kiedyś zmieniło.
Pokłony biję w podzięce za tak przemiłe słowa. Pozdrowienia! :)
Masz rację, ludzie być może wierzą, że w sklepie można dostać coś lepszego. A już wszyscy a priori zakładają, że w sklepach znanych projektantów są ciuchy-wzorce, ciuchy-ideały. Na pewno w tym stwierdzeniu jest ziarnko prawdy (też wydaje mi się, że czarny żakiet chanel musi być nieziemski, ale nie było mi dane oglądać go z bliska...), ale czasami smutna prawda diametralnie zmienia pogląd. Mijam bardzo często wystawy ekskluzywnych butików w okolicy Placu Trzech Krzyży w Wwie i, odkąd szyję samodzielnie, inaczej na nie patrzę. Nie mogę wyjść z szoku, jak FATALNIE prezentują się niektóre z kreacji. Większość nie wytrzymałaby konkurencji z Twoimi... serio...
UsuńNie, to stanowczo nie wypada świecić na ulicy i ludziom po oczach gołymi ramionami:)).
OdpowiedzUsuńUdające bluzeczki śliniaczki są prześliczne, a mini-pelerynki odświeżające jedną i tą samą (czerwoną) sukienkę, piękne! Ach, żeby jeszcze tylko się ośmielić i paradować w tych cudnych cudnościach na co dzień, nie przejmując się wcale dżinsową urodą wszystkich dookoła...
Doskonała interpretacja nie całkiem doskonałej kreacji. Jak zwykle zresztą:))
Ja tam paraduję i nikt specjalnie na mnie uwagi nie zwraca :P.
UsuńBardzo Ci dziękuję i życzę miłego popołudnia!
Już Cię widzę, Marchewko, w tej sukience przecudnej urody!
OdpowiedzUsuńWiesz, to jest złudne pójście na łatwiznę - zamiast zetrzeć dziecku jabłuszko, to daje mu się takie kupne ze słoiczka, zamiast zjeść dobry, domowy obiad, to idzie się na hamburgera i frytki, a przecież można samodzielnie zrobić nietrudny, ciekawy, pyszny i zdrowy obiad, który nie musi składać się z kotleta i ziemniaków. Odbija się to naszym zdrowiu, wyglądzie i samopoczuciu. Ale skoro wszystko jest w sklepach, to po co robić coś samodzielnie? Będzie więcej czasu na siedzenia na fejsbuku! (sarkazm :)) Aż boję się myśleć, do czego to wszystko prowadzi...
Zgadam się, zgadzam.
UsuńRozumiem, że ktoś woli kupować. Ale, że atakuje tych, którzy wolą tworzyć sami jest dla mnie nie do pojęcia.
Bardzo Ci, Marto, dziękuję! Pozdrowienia :).
"(...) Nie utrudnia im to jednak skutecznego docierania do młodszych pokoleń, które z braku umiejętności uczyniły kult."
OdpowiedzUsuńNasunęła mi się tutaj facebook'owa "chujowa pani domu"... ;)
Osobiście uważam, że zarówno fast foood jak i "fast fashion" są po częsci przejawem tego, że ludzi coraz rzadziej stać na luksus poświęcenia czemuś większej ilości czasu. Tak przynajmniej jest w moim przypadku. Ciekawe tematy poruszyłaś przy okazji prezentacji tej sukienki.
Bardzo się cieszę, że temat Cię zainteresował.
UsuńDziękuję i pozdrawiam :).
Szycie faktycznie porządne! Piękna kieca:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję :).
Usuńmądre słowa no i sukienka śliczna! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :).
Usuńlubię to!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się i dziękuję! :)
UsuńHmmm..dlatego ja staram się szyć ubrania inne niż w masowej produkcji..ale nie spotkałam się jeszcze z opinią, że jestem biedna bo nie stać mnie na gotowe ciuchy..Powiem więcej za te wymiętolone często i wymęczone ubrania nie dałabym nawet połowy ceny..hmm raczej jak ktoś chce mieć podobnie uszyte to mówię ile to będzie kosztować: materiał+szycie to odchodzą z kwitkiem...bo taniej mają w "sieciówce". Twoja sukienka ciekawa, chętnie zobaczyłabym na człowieku:-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPowszechne przekonanie jest takie, że szyje się z biedy.
UsuńKiedyś może faktycznie tak było.
Miło mi, że sukienka się podoba. Jak tylko ją wykończę i uszyję szmizetkę, to całość pojawi się na mnie.
Dziękuję! :)
Fajowa sukieneczka :)
OdpowiedzUsuńA fakt, że społeczeństwo woli chwalić się syfem niż próbować zrobić coś samemu jest straszne...aż chciałoby się rzec "ten świat zmierza ku zagładzie" :P
Ano zmierza.
UsuńCo ciekawe, ta moda na pokazywanie syfu pojawiła się niedawno. Kiedyś się tego nie robiło.
Bardzo dziękuję i życzę miłego popołudnia!
Cudne te jesienne kwiaty ♥ I fason też piękny...
OdpowiedzUsuńMi akurat ten dekolt i odkryte ramiona najbardziej się podobają - wiadomo, kwestia gustu i upodobań ;)
Odkryte ramiona są super. Ja tu trochę ściemniam z tym świeceniem.
UsuńJak tylko zaopatrzę się w porządny biustonosz bez ramiączek, to z pewnością będę ją nosiła również bez szmizetki.
Serdecznie Ci dziękuję!
A ja myślę, że gloryfikacja (może na wyrost to słow)nieogaru i bałaganu to reakcja na to, jak to m.in. media (z drugiej strony!)wywołały w społeczeństiwe (a w kobietach w szczególności) poczucie winy. Właśnie przez promowanie ogaru totalnego, matki-polki-sprzątaczki-karierowiczki, która jest równocześnie magiczną kucharką, robotem kuchennym, niezmordowanym konserwatorem powierzni płaskich, menedżerką kopiącą tyłki kolegom z pracy i jeszcze jest supermatką dla swoich dzieci, jeśli takowe posiada. Poczucie winy, że nie są cyborgami. Oczywiście warto pokazywać pozytywne wzorce, ale mam wrażenie, że w pewnym momencie sposób ich prezentacji i jednoczesne potępianie nieogaru, były takie, że nic tylko iść i się pochlastać, jeśli twoje życie nie jest idealne. Głupie seriale, perfekcyjna pani domu i artykuły o superkobietach. Niby inspiracja do dobrego... a jednak... trochę oderwanie od rzeczywistości. I już nie tylko media, ale i społeczeństwo wymagają od ciebie, żebyś ogarniała absolutnie zawsze. Był kiedyś (chyba wciąż istniej) taki blog w reakcji - Ale Bałagan! (polecam). Zdjęcia brudnych garów w zlewie są może głupie, ale w sumie takie jest życie (a jak wiemy, życie przenosi się do internetu, taki lajf). Chociaż oczywiście nie ma się czym chwalić. Ja się tam nieogarem nie chwalę, chociaż w sumie do chujowej pani domu bardzo mi blisko. Każdy wybiera sobie jaki chce mieć wizerunek w internecie - czy chce pozować na idealnego, czy rzeczywiście taki jest, czy chce pozować na nieogar, czy rzeczywiście jest nieogarem. Nikogo nie potępiam, nawet jeśli ktoś pozuje. Dopóki nie robi tego w sposób taki by wywołać w innych poczucie winy, że są inni więc gorsi.
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne. Ja Cię znam i wiem, że nie udajesz, że Twój wizerunek na tym blogu jest spójny z tym jaka w rzeczywistości jesteś. I to jest naprawdę fajne.
Primo, telewizor Cię wkurza, wyrzuć telewizor.
UsuńSecundo, przypomina to trochę "na złość mamie odmrożę sobie uszy" (chociaż... telewizor mamą? patrz punkt pierwszy). Pokazują w telewizji, że walczą z niechlujstwem? Będę jeszcze bardziej niechlujny! WTF? Toż to podejście siedmiolatka. Troszkę bardziej dorosły człowiek albo uzna, że coś jest na rzeczy i się poprawi (dla siebie, nie dla pani z TV), albo uzna, że pieprzą od rzeczy i sprawę oleje.
Inna sprawa (tertio!), że ja jestem konserwatywny i uważam, że nie wszystko warto i trzeba wynosić na ulicę i między ludzi - pewne rzeczy (np. brudne naczynia w zlewie, kiedy się nie chciało pozmywać wieczorem, bo ciekawy serial był ważniejszy) powinny zostać we własnych czterech ścianach. Odwołując się do klasyków, "hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek".
Ado droga, dziękuję Ci serdecznie! :)
UsuńMyślę, że te wszystkie śmieszne programy, to właśnie próba podkreślenia tego, jakim to kiepskim narodem jesteśmy - idealny świat z telewizora pozwala nam w to założenie uwierzyć (bo przecież nie ma ludzi jak PPD).
Pokazywanie domowego syfu miało się temu przeciwstawić, a, moim zdaniem, jest wręcz odwrotnie - potwierdza wmawianą nam nieudolność.
@Right Geek - czy ja tu słowem wspomniałam o telewizorze?:) Jak piszę media, to mam na myśli całe media, nie tv (który zresztą działa u mnie ostatnio bardzo kiepsko).
UsuńCo do wynoszenia na ulice (czy w internety), to pewnie nie wszystko warto, ale jak ktoś ma potrzebę się uzewnętrznić czy z czymś godnym naśladowania, czy też nie, a nie łamie przy tym prawa, to niech się uzewnętrznia. Wybór innych, czy będą chcieli na to patrzeć. Mogę wyrzucić tv jak mnie wkurza, mogę wyjść ze strony z brudnymi garami. Chociaż osobiście w ogóle mnie to nie rusza. I na jedno i drugie można sobie wcześniej ponarzekać. Tak więc wolność: tych co się afiszują, by się afiszowali, tych co im się to nie podoba, by o tym pisali. Chociaż w sumie świat od afiszowania się z nieogarem na psy nie zejdzie, jak tu ktoś w komentarzu sugerował. Bez przesady:)
@Marchewkowa: oj, te programy, pamiętajmy, przyszły z zagramanicy. Więc nie tylko nasze polskie podwórko, a cała cywilizacja musi być kiepska.
Heh, sprytnie, że niby nie wspomniałaś o telewizorze. A niby które to media zapodają te wszystkie panie domu? No, może jeszcze kolorowe gazety, ale one jednak chyba nie mają takiego oddźwięku...
UsuńA ja akurat uważam, że wcale nie trzeba się uzewnętrzniach z każdym pryszczem na dupie. Jasne, czasem człowiek musi sobie ulżyć, ale tu nie mówimy o takich przypadkach tylko o chwaleniu się nicnierobieniem. No doprawdy! Człowieku jeden z drugim, właśnie coś zrób, a potem się chwal.
Jasne, Bukowski też chlał jak wieprz i hobbystycznie dostawał po mordzie, ale prócz tego jak pisał!
I nawet przymknąć by można oko na ten cały "trynd", traktując go jako coś prześmiewczego, tyle że...
Tyle że w internetsach po jakimś czasie każdy taki żart zaczyna żyć własnym życiem, brnaym serio być i rośnie nam postpokemonowe pokolenie takich stworów, co myślą, że nieróļstwo jest szczytem osiąnięć. Więc ja tam nie wiem... chyba jednak ten świat schodzi trochę na czworonogi.
Każdy widzi to, co chce widzieć. Wystarczy nie posiadać telewizji, nie przeglądać wielkich brukowych portali i ich czworonogów i w zamian za to otaczać się rzeczami, które są zgodne ze swoim własnym poczuciem estetyki i wyznawanych wartości. Czas można konsumować na wiele sposobów. Najważniejsze powiedzieć ludziom, że mają wybór, bo coraz częściej odnoszę wrażenie, że ludzie po prostu innej rzeczywistości nie widzą. Kij im w oko.
UsuńCo do Perfekcyjnej Pani Domu... Mnie Anthea Turner nauczyła dbać o dom. Moja mama była tak zapracowana, że po prostu nie chciała lepiej sprzątać. Chętnie pooglądałabym gdzieś w necie brytyjską perfekcyjną panią domu, bo szczerze powiem, wiele lifehacków już nie pamiętam.
Manki: Jasne, że to kopie zagranicznych programów, ale tylko u nas ludzie biorą je naprawdę na serio i marnują czas na tworzenie akcji sprzeciwiającym się tym telewizyjnym potworkom.
UsuńTym samym nieświadomie zwiększają ich popularność.
Trochę jest w tym racji, ale myślę, że DIY dzieli się też na swoje podgrupy. W mediach przedstawione są głównie nieskomplikowane rzeczy np. biżuteria ze szmaty, przerobienie t-shirta, naszywanie ćwieków, przemalowanie butów, klejenie tkaniny przy pomocy żelazka, a już najbardziej wkurzają mnie te pistolety na klej. Nie promuje się prawdziwego profesjonalnego rzemiosła. Uważają ludzi za debili. Poza tym u nas w Polsce się przyjęło, żeby zarabiać na czymś, to trzeba mieć zawód. Osoby udające się do zawodówek to życiowi przegrani, którzy byli za głupi, żeby iść do liceum. Osoby po liceum i po studiach także nic nie umieją, bo hobby się nie liczy. Oczywiście można robić coś dobrze w domu i pracować dodatkowo w innym zawodzie, ale wydaje mi się, że niewiele osób tak robi. Z tego powodu hoobbystyczne rzemieślnictwo uważane jest za marnowanie czasu, w którym można by było więcej pracować lub się po prostu zrelaksować (iść chlać). Wracając do tematu dobrego rzemiosła. Ludzie trudniący się produkcją rzeczy bespoke są w tej chwili znów poszukiwani przez osoby, które nie traciły swojej kariery na handmade i chcą wydać zarobione pieniądze na coś dobrego jakościowo, czego w sklepach nie ma. Teraz powstaje pytanie czy warto się starać i robić dla siebie wszystko dobrze, najlepiej jak się potrafi czy jak wszyscy "może i nie wygląda jak ze sklepu, ale zrobiłam ją sama". Z jednej strony wyrzucanie kasy na półprodukty i robienie rzeczy słabej jakości jest marnowaniem czasu. Zależy też, czy te półprodukty kupiło się w normalnej cenie czy na stoisku w centrum handlowym. Wiele osób zraża się do robienia czegoś samemu, bo bardzo dużo wydaje na niepotrzebne gadżety.
OdpowiedzUsuńJak myślicie, czy w idealnym świecie, ludzie chcieliby kupić Wasze produkty?
Z domu wyniosłam przekonanie, że nie warto się starać. Często byłam karcona za to, że robię coś dokładnie. W efekcie miałam duże trudności, żeby zacząć znów przeznaczać mój czas na robienie rzeczy porządnie. Nie żałuję. Odcinam się od bylejakości popkultury.
Uważam, że wszystko, co się robi należy robić "najlepiej, jak się potrafi" - nie zawsze jest to idealnie wykonanie, ale należy się starać, żeby było coraz lepiej. Wtedy nawet ta "biżuteria ze szmaty" nie musi być klejona pistoletowym klejem na gorąco i nie musi być synonimem bylejakości. Rzeczy wytworzone porządnie, nawet z materiałów recyklingowych, zyskują wartość prawdziwego rzemiosła.
UsuńCieszę się, że są ludzie - jak Ty - którzy, mimo wszystko, dążą do czegoś konsekwentnie i potrafią postawić się wszechogarniającej konsumpcji, promującej szybkie nabywanie szybko zużywających się przedmiotów.
I myślę, że w idealnym świecie ludzie może nie tyle chcieliby kupić moje wyroby, ale mogłabym się z nimi wymienić na to, czego akurat mnie potrzeba :)
Śmieciosztukę zawsze lubiłam. Tak bawiłam się całe dzieciństwo. Nauczono mnie, że szanuje się dobrej jakości półprodukty i odzyskuje wszystko. Na biurku mam słoik z nitkami od szycia i takimi małymi skrawkami, których używam do wypychania małych maskotek. Większe skrawki służą właśnie na ubranka dla misiów albo na nowe maskotki.
UsuńCytat: "Uważam, że wszystko, co się robi należy robić "najlepiej, jak się potrafi" Niestety większość ludzi uważa, że trzeba zrobić wystarczająco, jeśli obserwuje Cię osoba decyzyjna. Jeśli nie patrzy, to nie trzeba. Robienie czegokolwiek więcej jest frajerstwem. Pozbywam się takich ludzi z mojego życia, jeśli nie dają się zarazić kreatywnym ADHD.
Umiejętność DIY, samozaparcie - zawiść koleżanek z pracy bezcenne :)
OdpowiedzUsuńMam sporo koleżanek w różnym wieku, każda coś umie, coś robi oprócz etatu, prania, gotowania, sprzątania (to podstawy egzystencji) ale dziewczyny w pracy beznadzieja, brak jakichkolwiek hobby, nie ma o czym pogadać. Tak więc są takie i takie, w różnym wieku. Ja uchodzę za bogatą, bo noszę "bardzo drogie ciuchy". Niektórzy nie wierzą, że uszyte są za kilka/kilkanaście złotych z tkaniny kupionej na allegro, na przecenach, w sh.
Cytuję:
1.przecież tam są same szmaty, ktoś to nosił, a fuj...,
2.nie chodzę do sh bo tam nie ma nic dobrego tylko szmaty, stać mnie na galerię,
3.jak możesz chodzić po sh, przecież pracujesz a to sklep dla ubogich,
4.tylko tak mówisz, że za kilka złotych, a tak naprawdę...
5.pewnie jakaś krawcowa ci pomaga.
Mnie zupełnie nie przeszkadza, że one nic nie umieją
No bo takie ludzie mają pojęcie o lumpeksach i rękodziele.
UsuńTylko współczuć.
Pozdrowienia!
Ciekawa dyskusja tu się rozwinęła - faktycznie często rękodzieło jest kojarzone z bylejakością i niestety wielu rękodzielników to potwierdza swoimi wyrobami. Gdy robię coś sama, szczególnie jako prezent, zawsze boję się jak to będzie odebrane przez osobę oglądającą/obdarowaną dlatego staram się do ostatniego szwu i pruję po sto razy jeśli jest taka potrzeba. Z tego też powodu lubię takie blogi jak Twój Marchewko gdzie pokazuje się staranność i dbałość o detale i promuje tą lepszą stroną DIY.
OdpowiedzUsuńA sukienka piękna w rzeczy samej. A na wierzch uszyłabym jednokolorową pelerynkę. Taką mini króciutką do połowy ramienia :-)
Ja też zawsze się boję, czy moje rzeczy nie zostaną odebrane jako niedorobione.
UsuńSkutecznie wmówiono nam, że sklepowe jest lepiej wykonane. A wystarczy tylko przyjrzeć się szwom i wykończeniom w gotowej odzieży. Można się wystarczyć :P.
Bardzo Ci dziękuję za przemiłe słowa!
A pelerynka oczywiście prócz szmizetki powstanie!
UsuńCzekam z niecierpliwością!
UsuńNawiązując do Twoich słów Marchewko stwierdzam że, ten kto szyje to wie ile pracy i oczywiście nakładu finansowego trzeba w to wszystko włożyć. I nie mam tu na myśli szycia w stylu " spódnica ze starej koszuli męskiej" lecz szycie od podstaw z krojeniem itd..... Aha i nie jestem przeciwniczka przerabiania starych ubrań na nowe, bo sama niejednokrotnie tak robie, lecz chcę powiedzieć że to odrobinę inne szycie. A ten kto uważa że szycie musi oznaczać biedę jest prostym ignorantem i często gęsto kieruje nim zazdrość.
OdpowiedzUsuńA sukienka jak wszystko czego się Dotkniesz jest przepiękna :)
Powrdawiam :)
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :).
UsuńPozdrowienia!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen materiał jest przepiękny! Myślę, że każda uszyta z niego rzecz wyglądałaby pięknie, ale na sukienkę nadaje się najbardziej :)Śliczna!
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję, UAreFab!
UsuńOj wiele jest prawdy w Twoich słowach :) Ja też jestem z osób, które dają z siebie 100 % czy to w pracy, czy po za nią. Jeśli coś robię to najlepiej jak potrafię :) Choć akurat nie licząc gotowania i małej obsesji związanej z prasowaniem to prowadzenie domu uważam, za wspólną rzecz mieszkających w nim domowników, wiec nie wyobrażam sobie robić coś, gdy inni bąki zbijają na kanapie ;)
OdpowiedzUsuńCo do sukienki świetny krój :D Szkoda, ze taki łódkowy fason do mnie nie pasuje bo wygląda wybornie :)
Ogromnie Ci dziękuję! :)
UsuńŚwietnie napisany tekst :) Mnie przeraża, że właśnie takie proste, domowe czynności jak gotowanie obiadu są traktowane jako nieważne w systemie wartości. Najważniejsza jest praca i zarabianie pieniędzy...na jedzenie już czasu nie ma, a tym bardziej na ugotowanie! I właśnie ta kwestia - jeśli gotujesz sama i masz porządek w mieszkaniu, to znaczy, że masz za mało "prawdziwej pracy", znaczy zarobkowej, a nie, że cenisz sobie dobrą kuchnię, czy lubisz jak myśli mają przestrzeń w mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Zgadzam się z każdym słowem.
UsuńTak się wczułam, że zapomniałam napisać o sukience ;) Bardzo ciekawa i ślicznie uszyta! Uwielbiam takie piękne, dokładne wykończenia :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję :).
UsuńCzy nieprawdą jest, że szyje się z biedy?
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie szyję z biedy.
Szkoda mi wydawać pieniądze na sieciówkowe ubrania, które często nie najlepiej uszyte, z kiepskich tkanin, niewarte są ani ćwiartki ceny widniejącej na metce. Z drugiej strony na kupno, przykładowo pięknie wykończonego wełnianego płaszcza, nie wystarczyłoby mojej pensji, na co pozwolić sobie nie mogę...
Jasne, biedę można pojmować na różne sposoby. Faktycznie, szyjemy, bo szkoda nam pieniędzy na odzież z sieciówek. Co oczywiście nie znaczy, że jesteśmy na skraju ubóstwa. A zauważyłam, że tak właśnie postrzega się szyjących.
UsuńSukienka bardzo ciekawa i niecierpliwie czekam na wykończenie i zdjęcia i ten półkoszulek.... :)
OdpowiedzUsuńA co do tematu to odkąd zaczęłam szyć to i zwiększyłam swoja samoocenę i poziom szczęścia - w pracy dziewczyny są w szoku, że bluzkę czy sukienkę sama uszyłam i podziwiają... (mimo, że ja ciągle początkująca w tym jestem)- a ja zawsze niezadowolona, że nie jest idealnie - ale odkąd zaczęłam się lepiej przyglądać szwom na "kupnych" rzeczach to mi trochę przeszło :)
No właśnie, wystarczy tylko spojrzeć na szwy i wykończenia. Od razu człowiekowi lepiej :D.
UsuńBardzo dziękuję!
Podoba mi się bardzo ta dyskusja. Ja wciąż się uczę i nie zawsze 'dorabiam' swoje dzieła do końca, ale w miarę nabierania umiejętności coraz staranniej wykańczam wnętrza sukienek i jestem bardzo szczęśliwa. Zwłaszcza, że w sklepach nie królują kwieciste sukienki, lecz na ogół jednobarwne tkaniny, a gdy już coś by mi się spodobało, to jest nieprzyzwoicie krótkie. Ciesze się więc szyciem i doceniam siebie. A zlewu czasem nie opróżnię przed nocą, ale nie z powodu serialu, tylko by przy maszynie dłużej posiedzieć:)
OdpowiedzUsuńYour finishing touches are perfect!
OdpowiedzUsuńQurcze, a ja zawsze szyjących w domu uznawałam za niebywale bogatych...:) W umiejętności. Bosze jaka ja jestem z siebie dumna kiedy zakładam do pracy zwykłą dresową minimalistyczna spódniczkę wykonaną przez siebie:) Cały czas szlifuje moje nikłe umiejętności. Nie wspominając o zachwycie mam w przedszkolu , kiedy moja córa przychodzi w przerobionych przez mnie spódniczkach:) Nie nie jesteśmy beznadziejni, przynajmniej nie wszyscy. Ja mówię nie Made in China!
OdpowiedzUsuńgenialny blog...
OdpowiedzUsuńoby więcej takich...
P.
Szyjący w domu faktycznie najczęściej postrzegani są jako ktoś, kogo nie stać na "porządne" ubrania. Ci co szyją wiedzą jednak, że szycie nie należy do najtańszych hobby, chociażby z uwagi na ceny porządnego sprzętu i dobrej jakości tkanin :)
OdpowiedzUsuńSukienka śliczna :) Zresztą jak wszystko u Ciebie :)
Czy dół jest z półkola/koła? Bo ja mam zawsze problem jak taki dół podwinąć...
OdpowiedzUsuńTak, dół to połówka koło.
UsuńTu podłożyłam go paskiem wyciętym ze skosu.
Można też zawinąć 5 mm dołu, przyszyć maszynowo. Zawinąć kolejne 5 mm i podszyć ręcznie.
Nic się nie będzie marszczyć.
Muszę w takim razie wypróbować ten sposób bo ostanio tak się męczyłam , że aż chciałam to rzucić w.... No własnie:) Twoje szycie jest tak perfekcyjne że mnie to aż zawstydza mimo że sama też już ładnych parę lat to robię , i też jestem totalnym samoukiem... Jest jakaś szansa się z Tobą spotkać jak będę akurat we Wrocławiu?
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się w ogóle pomysł z podwijaniem zapasów na szwy do środka... Zwłaszcza że overlocka też nie posiadam , a takie podwinięcie powoduje , że całość od razu wygląda jeszcze bardziej perfekcyjnie i elegancko:)
OdpowiedzUsuńPardąsik (bo suknię już chyba komentowałam),
OdpowiedzUsuńna zdjęciu lamówki podwinięcia rękawa - wykończenie szwów rękawa to ścieg rolujący, si?
A.
Owerloka nie mam już od roku. Zapasy wykańczam zwykłym ściegiem owerlokowym z Heleny. Do tego stosuję stopkę z metalowym bolcem. To ona tak lekko podwija tkaninę.
Usuń